Byłem pierwszy raz, miałem wygłosić dwie prelekcje. Miejsce, wioska położona pięknie wśród wzgórz Chełmszczyzny. Dom Kultury z zapleczem, staw i okolice, pola namiotowe…
Zaskoczyła mnie frekwencja – blisko 500 osób, i wiek uczestników – taki jak na moim festiwalu. Ale uświadomiłem sobie, że właśnie minęło 30 lat od opublikowania pierwszego opowiadania o Wędrowyczu, polskim terminatorze napędzanym bimbrem.
Wśród gości – poza Pilipiukiem – Jarek Grzędowicz, Jacek Komuda, Jacek Fleiszfreser.
Miło było rozmawiać o fantastyce z ludźmi, którzy zwykle na konwentach nie bywają – to czytelnicy, publiczność stroniąca od wielokulturowych konwentów. Spotkania wypełnione publicznością, aktywną w dyskusji.
Ogólnie, bardzo pozytywne wrażenia. Przy okazji pojeździłem (głównie rowerem) po Roztoczu – Szumy nad Tanwią, Czartowe pole, Krasnobród, Kozłówka, Nałęczów, Józefów, Radruż, Zamość, Chełm – cisza i spokój. A wcześniej Kazimierz Dolny i Janowiec, rodzinne strony. Kilometry w nogach. Roztocze w fotografii pod DJW.












































Dodaj komentarz