Ukraińska fantastyka stoi fantasy. I to jest fakt. Większość tamtejszych fantastów woli, często osadzone we wschodniosłowiańskich mitach i baśniach, fantasy. Nie znaczy to, że science fiction w Ukrainie umarła -zwłaszcza mając tak znanych autorów jak Sawczenko i Sztern. Ale współcześnie, autorem, który pisze tam znaczącą SF jest Max Kidruk. Znany w Polsce dotąd z technothrillera „Bot” wydał w ubiegłym roku powieść „Kolonia”, która na ukraińskim rynku nastawionym na fantasy odniosła wielki sukces. I teraz ma szansę stać się wydarzeniem na polskim rynku.
Potężna, ponad tysiącstronicowa powieść, trafi za 2 tygodnie na rynek, wydana przez Insignis (oficyna wydająca Głuchowskiego i całą serię Metro 2033), w przekładzie Iwony Czapli (m.in. tłumaczenia Taratoriny i Diaczenków). Możliwe, że pierwsze egz. trafią do uczestników festiwalu w Waplewie.
To opowieść osadzona w połowie XXII wieku, Mars jest skolonizowany, z populacją blisko stu tysięcy ludzi, jest już pokolenie narodzonych na czerwonej planecie. Ale w kolonii nabrzmiewa bunt wobec niewolniczych warunków pracy i wykorzystywaniu przez ziemskie korporacje. Ziemia tymczasem otrząsa się po olbrzymiej pandemii, ale już zagraża jej kolejna, atakująca płody, spowodowana prawdopodobnie przez wyrzuty neutrin; zagrażająca całej cywilizacji.
Dobra powieść, z kilkunastoma świetnie nakreślonymi postaciami, wielowątkowa fabuła, zadająca poważne pytania o przyszłość ludzkości na zanieczyszczonej Ziemi, pod rządami kolejnych dyktatorów, kierowanych przez wielki biznes. Powieść otwiera cykl Nowe wieki ciemne.
W naszej antologii „Język Babilonu” było interesujące opowiadanie Kidruka, też o Marsie, pt. „Bliżej bieguna”.

Dodaj komentarz