Przyjemnie jest odwiedzić z księgarnią i programem spotkań Poznań. Rok temu w kultowej siedzibie Orbity, tym razem stary klub odwiedził siedzibę Drugiej Ery. Krzątał się wokół programu Wojtek Szyda, et consortes i wyszło – jak powiedziała moja żona – rodzinnie. Bo naprzeciwko prelegentów usiedli ludzie, którzy o fantastyce wiedzą dużo, więc dyskusja była zażarta, czasem przechodząc na stronę publiczności. Byli przedstawiciele czterech wydawnictw poznańskich, wystąpili Wojciech Szyda, Jakub Turkiewicz, Mikołaj Maria Manicki, Tomasz Kokowski, Marcin Bronhard, Maciej Witkowiak i niżej podpisany. Było treściwie, ciekawie, profesjonalnie. Miło nieść kaganek (nie krużganek) fantastyki w takie miejsca.
Dwa pokolenia, zabrakło trzeciego i czwartego. To nie przypadek, to trend. W Gdańsku, dwa tygodnie wcześniej, było podobnie. Wkrótce o książkach będziemy dyskutować w lochach, jak u Bradbury’ego, bo na powierzchni będzie dominowała kultura obrazkowa, emotikony i wizja.
Było o książkach, książkach i jeszcze raz książkach. Niektórzy, przysłuchując się wykładom, poczytywali sobie nowości. A było o początkach fandomu, fantastyce w Wielkopolsce, autorzy mówili o swoich utworach, ja o klasyce i zapowiedziach, było też o programach podboju Księżyca. Bo jak przy science fiction mówić tylko o fikcji? Zadzierzgnięto kilka nowych znajomości, zrodziły się pomysły wydawnicze. Było warto.
A po spotkaniu było małe piwo i dalszy ciąg rozmów.
Za 2 miesiące festiwal w Waplewie.
21 czerwca widzimy się w Krakowie. I tam, już zapowiadam, będzie świetny program i znakomici goście. Bo na festiwalu – to wiadomo. Czy muszę jeszcze kogoś przekonywać, skoro miejsc już właściwie brak?








Dodaj komentarz