Oczywiście chodzi o prawobrzeżną warszawską Pragę.W opinii mieszkańców stolicy, Praga zachowała przez dziesiątki lat PRLu dawny charakter, była dzielnicą lumpów, występku, ciemnych interesów. Na Pradze mówiło się slangiem, patrzyło krzywym okiem na obcych, a miejscowi darzyli się zaufaniem i panowała solidarna więź wspólnoty, która miała się za odmienną od reszty warszawiaków.
Czasy się zmieniają, Praga stała się modna, w miejscu starych kamienic stają nowe bloki jak spod sztancy, gwary prawie się nie słyszy.
Tomek Bochiński w „Złych ulicach”, będących mocno rozszerzoną wersją zbioru „Opowieści praskie” stworzył fenomenalny obraz starej Pragi. Nakreślił kilkanaście charakternych postaci, pijaków, prostytutek, gosposi, wiedźm. Ano tak, bo mamy na Pradze magię. Mamy wiarę w Śmierć, która przechadza się ulicami, a kto ją ujrzy, ma przed sobą krótkie życie. Mamy silne związki z przeszłością, miejskie legendy.
Opowieści, a jest ich trzynaście (4 nowele prapremierowe) układają się w chronologiczną opowieść o mieście, którego nie znamy i którego poznać już nie zdążymy.
Ale jeśli ktoś myśli, że to po prostu powieść obyczajowo-kryminalna, to srodze się zdziwi. Mamy tu kryminał i obyczaj, mafię i przekupki, suspens, zabójstwa na zlecenie, ale i krąg wiedźm walczących z odwiecznym złem czy podróże w czasie.
Wszystko składa się w bardzo zgrabną opowieść, którą gorąco wam polecam.
Mam w serii Ciekawa fantastyka już trzy książki reprezentujące słowiańską urban fantasy – powyższe „Złe ulice” Tomka, „Mgława” Pawła Ciećwierza w klimatach śląskich, z nekromantą w roli głównej, wreszcie „Lazarusa” Switłany Taratoriny rozgrywającego się w alternatywnym Kijowie 1913 roku.
Całkiem dobry komplecik i chociaż jestem znany z miłości do sci fi, to te trzy książki polecam Wam do czytania ze spokojnym sercem. Nie zawiedziecie się.
Dodaj komentarz