Trochę ten tytuł pogmatwany, ale i inspiracje dzisiejszych twórców kultury (tfurcuf?) idą takimi właśnie powikłanymi ścieżkami. Oto do kin amerykańskich trafia superprodukcja „Pamięć absolutna” (Total Recall), zrealizowana na podstawie filmu z 1990 z Arnim Szłorcenegerem w roli głównej. Tamten film z kolei zrealizowano na podstawie (bardzo to luźne były związki) opowiadania Philipa K. Dicka „Przypomnimy to panu hurtowo”. Nowy film, z Colinem Farrellem-Bachledą-Curuś (niepotrzebne skreślić) niby jest nową wersją tamtego filmu, na pewno ciekawszą wizualnie, bo tam efekty osiągało się nie w komputerach i postprodukcji, lecz tekturą, steropianem i farbą. Nie wiem, dokąd zmierza kino i kultura, ale takie wyżymanie starych tematów nie prowadzi z pewnością do odświeżenia formuły i nie jest nawet próbą opowiedzenia w kinie czegoś nowego.
Świadczy o wyjałowieniu z pomysłów i idei hollywoodzkich scenarzystów, wymianie producentów z wizją na księgowych, gry aktorskiej na gagi i chwyty speców od efektów, reżyserów filmowych na kamerzystów od reklamy i klipów muzycznych, scenariuszy na kopie starych gagów i mruganie do widza zza ekranu: „Pamiętasz to, albo tamto, czaisz aluzję?”. To mnie od kina SF dzisiaj odrzuca. Może bardziej niż „gwiazdy filmowe”, których mimika jest nie większa od ekspresji wysychającej w słońcu brudnej szmaty.
Dodaj komentarz