Nikołaj Pierumow (literacki Nik, co wcale nie przekłada się na pseudo, jak co poniektórzy sądzili :)) był bardzo zadowolony z konwentu w Nidzicy, który jawił mu się zupełnie inaczej niż konwent w Warszawie parę lat temu, gdzie właściwie został zignorowany przez wydawcę, który go zaprosił i do dzisiaj nie zapłacił honorarium. To nie zraziło go do ponownego przyjazdu. Nik mieszka w Stanach, ale dość często odwiedza Europę, do Polski przyjechał prosto z Barcelony, gdzie wraz z rodziną spędzał wakacje. Pisanie jest dla niego hobby, bo pracuje w instytucie badawczym w swoim zawodzie, czyli jako biolog molekularny. Ta hobbystyczna działalność przynosi mu jednak spore profity, bo jest jednym z najbardziej popularnych rosyjskich pisarzy fantasy.
Jest człowiekiem inteligentnym, znającym świetnie angielski, taki zrównoważony typ, o jasno określonym światopoglądzie – aż miło było słuchać jego dyskusji z Lechem Jęczmykiem. Jest tez nietypowym przedstawicielem narodu zza Buga. Oto anegdota:
Nigdy nie izoluję gości, sław pisarskich od uczestników festiwalu nidzickiego, bo uważam, że to świetna publiczność, która przyjmie każdego naszego gościa z otwartymi ramionami i ma wiele do zaofiarowania pisarzom. Przyprowadziłem więc do ogniska Nikołaja, posadziłem go przy uczestnikach, przedstawiłem. Rosjanin? Natychmiast pojawiła się na stole biesiadnym wódka. A tu zaskoczenie. Nik odpowiedział: Ja nie typiczeskij ruskij czelowiek. Ja nie piju wodki. Konsternacja. Rosjanin pijący piwo. Aż słyszałem, jak stereotypy zagrzechotały. Za chwilę dosiadł się Czech, wydawca z Pilzna, Tomas Jirkovsky. Też nietypowy przedstawiciel swojego narodu. Przedkłada wódkę nad piwo, którego po prostu nie pija. Gdy Nikołaj to zobaczył, uśmiechnął się do mnie: Wot, fantastika! Wyrzućcie stereotypy do kosza.
Dodaj komentarz