Wczorajsza niedziela była przepiękna, dlatego znowu wybraliśmy się z Małgosią na rowerowa wycieczkę. Tym razem nasz wybór padł na trasę kompletnie nieznaną przez turystów, tak totalne zadupie pod Olsztynem, że bociany tu zwracają, a psy szczekają drugą stroną. Czyli Łęgucki Młyn, Łęguty, Grazymy, kolejny odcinek Pasłęki i pobliskie jeziora. Niby tereny znane, ale na ścieżkach nie spotkaliśmy nikogo. A są to miejsca z naprawdę starą historią, wszystkie wsie są wzmiankowane już w połowie XIV wieku. Łęgucki Młyn, od którego zaczęliśmy wycieczkę, był kiedyś zapleczem rządowego ośrodka w Łańsku. Dzisiaj ośrodek kultury, pięknie położony nad wodą, a najbardziej znany jest domek w starym młynie wiszącym nad rzeką Pasłęką (fot. 1)
Potem pięknie położona drogą (zupełnie chyba nieuczęszczaną, porośniętą bukowym lasem, pojechaliśmy do Grazym. Kiedyś była to wioska z zamkiem, należącym do rycerskiej rodziny, rodu von Borcke, następnie von der Groeben i na koniec von Stein-Kamiński. Było to potężne założenie, przebudowane w pałac, otoczony folwarkami. W sumie majątek liczył ok. 31,5 tysiąca hektarów. Chcieliśmy zobaczyć pozostałości po tym świetnym gospodarstwie. Pałac odbudowano na podstawie planów z 1937 roku, dzisiaj to dom opieki społecznej dla ociężałych umysłowo. Gdy wjechaliśmy na dziedziniec natychmiast otoczyli nas podopieczni: same uśmiechnięte lub poważne twarze. Jeden z pacjentów chciał na dziecięcym rowerku nam towarzyszyć. Naszym celem poza pałacem była przede wszystkim przecudnej urody, choć zapuszczona przez brak gospodarza, aleja pomnikowych drzew. Oto cecha dobrego włodarza – sadzić wzdłuż dróg rzadkie gatunki drzew – z myślą nawet nie o następnym pokoleniu, a o tych, co przyjdą za lat dwieście, trzysta. Wokół majątku w Grazymach, wzdłuż dawnych, wyłożonych polnym kamieniem dróg – dzisiaj nieużywanych, zarośniętych (fot. ) posadzono wiele takich drzew: jesionów, buków, olch, klonów, lip. Rzadko za to spotyka się dęby.
Drzewa sprawiają niesamowite wrażenie – potężne pnie, powyginane konary, porośnięte bluszczem, niektóre rozszczepione piorunami.
Takich alei wokół Grazym jest sporo – pojechaliśmy skrótem na Łęguty, przez pola, a tu też droga kamienna, aleją starych drzew. Do jednego się przytuliłem, by posłuchać tajemnej mowy. Z Łęgut skręciliśmy nad jezioro Isąg, gdzie droga prowadziła już typowym dzisiejszym lasem – sosny, świerki, czasem dębina i mnóstwo kleszczowej leszczyny. Po starych drzewach ten las wydał nam się ubogi. Tylko jeden dąb, rozłożysty, z guzami po starych konarach, zrobił na nas wrażenie. Z daleka wyglądał jak postać z rozłożonymi ramionami, a guz do złudzenia przypominał rzeźbę twarzy.
Isąg jest uroczym, leśnym jeziorem, a miejscowość Pelplin to znane miejsce wypoczynkowe, dacze skutecznie blokują dojście do wody. Równolegle do jeziora wije się Pasłęka, tu już szersza, ale też poprzecinana bobrowymi tamami. Nad brzegiem sporo wędkarzy, można tu trafić ładnego pstrąga. Oprócz bobrów w Pasłęce spotyka się też wydry. Koło mostu, gdzie nie było miejsca na ziemne nory, zobaczyliśmy żeremia.
Pasłęka i Pelplin i lasy wokół były miejscem polowań marszałka III Rzeczy, Hermana Goeringa. W lesie stoją resztki jego chatki myśliwskiej. Ale to już temat na inna wycieczkę.
Dodaj komentarz