Błond, Statystyczny Błond

Dzisiaj po robocie jeszcze popracowałem w ogródku, skosiłem trawniki, a następnie, tak pół do szóstej wsiadłem na rower, by zrobić codzienne kilometry naokoło jeziora. Miasto wyciszone, zero aut, piesi nieliczni, czułem się jak w powieści Mathesona „Jestem legendą” – ostatni człowiek na świecie. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że wszyscy pewnie zasiedli przed telewizorami, bo jakiś mecz pokazywali. I gdy tak sobie jechałem pustym szlakiem pojąłem, żem jest jakimś statystycznym błędem,  marginesem wymykającym się wszelkim tabelkom, obliczeniom, wskaźnikom – człek niedzisiejszy – odporny na reklamę, pijar, kaznodziejów, modę i inne podobne bzdety. Czyli jestem Błond, Statystyczny Błond.

Po chwili poczułem się raźniej, bo dołączyły do mnie dwie urocze studentki Uniwersytetu Wiejsko-Miejskiego (w skrócie UWM) i przejażdżka zrobiła się jeszcze milsza. Czy grupka nasza to wciąż margines statystyczny?

3 odpowiedzi na „Błond, Statystyczny Błond”

  1. Awatar bombacjusz

    Miło wiedzieć, że takich dziwadeł jest trochę. Czasami czuję się jak kosmita. Albo wybryk natury.

  2. Awatar Tomasz Walenciak
    Tomasz Walenciak

    Eee tam, zaraz błond statystyczny – ja w tym samym czasie ogarniałem zakupy przed wyjazdem na pogrzeb stryjecznego dziadka – ułana wielkopolskiego, któremu zmarło się w pięknym wieku 98 lat, a równocześnie na urodzinowe ciasto mojej 3-letniej Zochny. Tym samym pustki w mieście sprzyjały zadumie nad tym zestawieniem okoliczności, i dobrze, bo mogłoby dojść do wypadku.

    A czy błond, który nie jest już sam, to wiel-błond?

  3. Awatar Wojtek Sedeńko

    Wiel-błond statystyczny brzmi dumnie. Cieszę się, żem nie sam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *