Nie zasugerujcie się tytułem – nie będzie to nowy tytuł powieści o Conanie, choć wydaje się być dobry, ale będzie o partyzantce polskich wydawców, czyli Conan a sprawa polska. Sprawa poważna, choć już przedawniona. Opracowywałem biogram Roberta Jordana do Encyklopedii Fantastyki i przy okazji wprowadzania książek przez niego napisanych, wrzuciłem w system kilka powieści o Conanie. Ponieważ pracuję w ten sposób, że jak jakieś hasła linkuję, to od razu tworzę całość obrazu – postanowiłem zrealizować hasło o Conanie. No i wsiąkłem. Dokładnie na 9 dni. Tyle zajęło mi wpisanie do Encyklopedii wszystkich książek o Conanie, autorów, serii i podserii, wydań oficjalnych i klubowych, biogramów i opowiadań. A pracowałem i po 15 godzin na dobę. W sumie około 250 obiektów.
Bo opowieści o barbarzyńcy z Cymerii ukazały się w Polsce w tak wielu wydaniach, tłumaczeniach i kombinacjach, że aby dojść do jako takiego encyklopedycznego ładu, trzeba było dość żmudnego śledztwa. Najmniejszy kłopot z twórczością samego Howarda, bo jest ona dobrze udokumentowana, problemów nie stwarzały również edycje serii – choć tzw. kompletne wydanie PiKu i potem Amberu, zwłaszcza Amberu, to były pierwsze objawy partyzantki. W serii pojawiały się powieści rosyjskich autorów, pod wymyślonymi pseudonimami, których nie ma w bibliografiach Conana w bazach amerykańskich czy brytyjskich. Powtarzały się tytuły w obu seriach (bukanier i korsarz np.). Na Zachodzie też powtarzają się opowiadania w różnych konfiguracjach i układach, ale każde jest firmowane przez innego wydawcę i pod takim mianem jest rozpoznawane, np. edycja Berkley, Gollancz czy Ballantine (tę ostatnią wydaje właśnie Rebis). Musiałem więc rzekome tytuły angielskie wyszukiwać i śledzić w bazach angielskich i rosyjskich – wydaje mi się, że udało się to zrobić.
Drugi problem to radosna twórczość pewnych wydawców, wśród nich rej wodził Andor. Ale że jego szefem był mój nieżyjący już przyjaciel, Piotr, to nie będę wieszał na nim psów. Kiedy zajmował się radosną partyzantką, nie zwracałem na to uwagi, bo Conan nie należy do postaci z kręgu mojego zainteresowania, ale teraz miałem niezły ubaw. Nie tylko wymyślał nazwiska autorów, nie tylko łączył w duety pisarzy (np. Jordan & Howard), ale jeszcze umieszczał w serii i pod tytułem Conan powieści, które z tym herosem nie miały nic wspólnego. Np. wydał dwie powieści niejakiego Brana Cambella, pisarza nieistniejącego (nawet nikt nie używał podobnego pseudonimu), a w rzeczywistości napisane przez Norvella W. Page’a, dość znanego autora amerykańskiego i będące dylogią o herosie imieniem John Preston. Koło Conana nawet pewnie nie leżały.
Cóż, te barwne czasy rodzącego się polskiego kapitalizmu powoli odchodzą w niepamięć i dobrze było sobie o nich przypomnieć, choćby w takim kontekście.
Dodaj komentarz