W przyszłym tygodniu prognostycy zapowiadają nawałnicę fantasy. To nie bujda, to prawda. Czytelnicy science fiction powinni pochować się w domach i nie wychodzić przynajmniej przez tydzień, wokół będzie szalała magia, czarodzieje, zombiaki i wszelkie inne stwory ciemności. Praktycznie jednego dnia ukażą się: Taniec ze smokami cz 2 George’a R.R. Martina, Imię bestii cz 1 Nika Pierumowa, Wróżebna machina Terry’ego Goodkinda, Nieśmiertelność zabije nas wszystkich Drew Magary’ego. A do tego Stop prawa Brandona Sandersona i Gormenghast Mervyna Peake’a.
W tym gronie tylko Magary jest nieznany, to debiut, nominowany do nagrody Dicka. Reszta to kontynuacje znanych cykli. Martin tom piąty, ciekaw jestem ilu czytelników odkłada go – jak ja – na półkę, gdzie będzie czekała ta książka na zakończenie cyklu. U Martina sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, nowi bohaterowie powstają dziesiątkami, i dziesiątkami są unicestwiani. To istna książka telefoniczna. Aby czytać po kilkuletniej przerwie nowy tom, trzeba wracać do poprzednich. Więc u mnie poczeka na swoją kolej. George’owi życzę zdrowia i weny. O Pierumowie już pisałem, rosyjska fantastyka ma swój odmienny urok i czerpie inspiracje z nieco innych źródeł. Gormenghast to drugi tom naprawdę świetnej tetralogii, a Goodkind to… musiałem policzyć… tom trzynasty. A Sanderson wraca do świata Zrodzonego z Mgły. Mgła i nawałnica.
Dodaj komentarz