Narzekałem ostatnio na bryndzę w kinie fantastycznym, bo po znakomitym roku 2009 i 2010 nastąpił rok chudziutki. Ale tak chyba być powinno przed rokiem, który zapowiadany jest jako ostatni w dziejach ludzkości – wszystko wskazuje, że w mijającym roku twórcy ostro pracowali, by przed końcem świata pokazać kilka dobrych filmów.
W ostatnim miesiącu pokazało się tyle trailerów i zapowiedzi, że już zacieram ręce. Będzie co oglądać, będzie co pokazać na festiwalu (choć ten przyszłoroczny nastawiony będzie raczej na stare kino). Przede wszystkim, czekamy na Prometeusza. Ridley Scott wraca do tematu, który przyniósł mu sławę, czyli Aliena. Scott w ogóle chce zrobić kilka widowisk fantastycznych, m.in. Wieczną wojnę, która jest już na etapie przedprodukcyjnym i należy się jej chyba spodziewać na przełomie 2013/2014. Dodatkowo Scott zakupił prawa do Przejścia Justina Cronina, ale trudno jeszcze dziś powiedzieć, które z tych obrazów będzie reżyserował, a które tylko firmował jako producent. Strona Prometeusza to: www.prometheus-movie.com
Drugim filmem, na który czekam (po części z racji tego, że to jedna z moich ulubionych książek) to 451° Fahrenheita w reż. Franka Darabonta. O filmie mówi się od czterech lat, pojawiają się różne listy z obsadą, w tym tak absurdalna jak Ben Affleck w roli Montaga. Na pewno nie będzie to komercha, a film kameralny, więc sobie dużo obiecuję. Ale wieści z wytwórni wyciekają bardzo powoli.
Widowiskowo zapowiada się produkcja Disneya, John Carter, na podstawie marsjańskiej serii Edgara Rice Burroughsa. Premiera we wrześniu. Będzie też kolejny film o Terminatorze. Tych kontynuacji w ogóle szykuje się sporo – Jestem legendą, Avatar, Iron Man, Van Helsing. Nie zabraknie strzelanek kosmicznych – Halo – to ukłon w stronę odbiorców WH40000. A frekwencję pobije na pewno Hobbit Petera Jacksona. Zapowiada się dobry rok dla kinomanów.
Dodaj komentarz