Szampania, Burgundia i dolina Loary

Minęły kolejne dwa pracowite dni szóstej wyprawy solarisowej. Pogoda we Francji raczej kiepska jak na tę porę roku, ale dajemy sobie radę i realizujemy wszystkie punkty programu. A nawet dodajemy nowe.

Wyruszywszy ze Sztrasberga (za Dolasą) przecięliśmy Szampanię i Burgundię, dwie wspaniale zagospodarowane krainy. Jechaliśmy wyłącznie drogami gminnymi, przez doliny, lasy i piękne pagórki. Wokół rozciągały się tysiące hektarów uprawianej ziemi: kukurydza, winorośl i pszenica. Asfalt równiuteńki, mały ruch, malownicze i czyste wioski, pobocza dróg czyste, zadbane, trawa wykoszona, drzewa podcięte, aby nie zasłaniały zakrętów – widać rękę gospodarza. Jest połowa lipca, a żniwa zakończone, pola wyczyszczone.

Bonusowo zwiedziliśmy miasteczko Tonnerre, gdzie wypływa źródło z niezwykle głębokiej studni pod skałą. W średniowieczu uważano ją za wrota do piekieł.   Współcześnie płetwonurkowie próbowali zbadać głębokość studni, doszli do 360 metrów i zrezygnowali. Trzech zginęło i władze na czas nieokreślony wycofały pozwolenia na eksplorację.

Kilkanaście kilometrów dalej zatrzymaliśmy się w słynnej stolicy burgundzkich win – Chablis. Tu, zamiast testowania win w licznych wintubach, udaliśmy się od razu do spółdzielni skupującej wina z okolic i zaopatrzyliśmy się w to, co trzeba. Czyli wiedzę o produkcji wina, gdybyście nie wiedzieli. Tego jeszcze dnia wylądowaliśmy w Tours nad Loarą, które będzie naszą bazą wypadową przez trzy dni.

Pierwszy dzień nad Loarą, po nocnych Polaków rozmowach spędzonych nad trzema kilogramami serów zapijanych sokiem owocowym, rozpoczął się od ulewy. Nie zraziliśmy się, wyruszyliśmy na zwiedzanie najbardziej znanych zamków nad Loarą – po to, by kolejny dzień przeznaczyć na mniej znane obiekty.

Wszystkie zdjęcia Małgosia Sedeńko

Na początek Chenonceaux nad rzeką Cher, dopływem Loary. Cudo, a jeszcze piękniejsze ogrody, w tym ogród warzywny, gdzie ogrodzenie z poziomo rosnących jabłoni, wysokich na pół metra i obsypanych owocami, po prostu powaliło mnie na kolana.

Potem największy zamek, Chambord, duże rozczarowanie, choć duma Francji. Kolejne jest Blois, cudowne miasteczko, zamek z klatką schodową zaprojektowana przez Leonarda da Vinci, domem Houdiniego z pokazem smoków, schody lepsze niż w Odessie.

A na koniec perła, wspaniały, niezdobyty zamek Amboise, a pod nim cudowne miasteczko. A wieczorem znowu konsumcja serów, w trakcie której piszę niniejszą korespondencję. Do zobaczyska za dwa dni.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *