Frank Herbert
Od czasu wydania w Polsce „Diuny” w 1985 roku, Frank Herbert stał się jednym z najpopularniejszych pisarzy sf w naszym kraju. Szeptano legendy o jego następnych książkach, marzono o wydaniu kontynuacji cyklu o pustynnej planecie Arrakis. Wydawcy tzw. klubówek szybko o to zadbali, wydając tom drugi i trzeci cyklu. A jedno z pierwszych wydawnictw prywatnych, Phantom Press z Gdańska, z miejsca zakupiło prawa do całej serii i na początku lat 90. Rozpoczęło edycję cyklu. Od razu zaczęły się mnożyć fan cluby Diuny, wydawano fanzin „Ichwan Bedwine”.
Dune zawsze budziła takie emocje, nie tylko w Polsce. Film Davida Lyncha z 1985 roku, niezbyt udany z powodów, o których niżej, gry komputerowe, płyty Briana Eno czy Klausa Schulze, ostatnie plotki o propozycji powstania wysokobudżetowego serialu telewizyjnego w USA, ciągłe wznowienia w wielu krajach, to wszystko świadczy, że książka Herberta jest z gatunku kultowych i pomimo upływu trzydziestu lat od jej pierwszego wydania, nadal znajduje zwolenników i wielbicieli.
Tymczasem z chwilą poznania całego cyklu Dune i większości pozostałych powieści Herberta, co nastąpiło dzięki wydawnictwom Amber i Univ-Comp, okazało się, że nasz idol jest pisarzem co najmniej nieudolnym. Inteligentnym, pomysłowym, ale mającym olbrzymią trudność w sprawnym i przejrzystym przelaniu swoich myśli na papier. Styl Herberta, może za wyjątkiem fragmentów „Diuny”, jest dęty, zawiły, często nielogiczny i niespójny, trudny w odbiorze, bo niełatwo się zorientować w akcji, dojrzeć oryginalny zamysł autora. Często pomysł interesujący, zdarza się, że momentami uda się Herbertowi zainteresować czytelnika, ale zaraz zagłębia się on w filozofowanie, w którym ponownie gubi akcję i uniemożliwia sprawny odbiór książki.
„Diuna” była jedną z pierwszych książek Herberta, powstawała przez kilka lat i wyraźnie jest najbardziej przemyślaną jego książką. Paradoksalnie, krytycy od razu połapali się, z jaką perłą mają do czynienia, bo wydawcy „Astounding Science Fiction”, gdzie drukowano w odcinkach w latach 1963-1964 pierwszą jej część („Dune World”), nie bardzo mieli ochotę na druk dalszego ciągu („The Prophet of Dune”). Dopiero czytelnicy wymusili to uporczywymi telefonami i listami, obie części zebrano w „Dune” i wydano w roku 1965. Od razu pasypały się też nagrody: Nebula i Hugo (ex equo z „Wędrowcem” Leibera). Dość szybko Herbert napisał dalszy losów Poula Muad’diba, „Dune Messiah” opublikowano w 1969 roku. I to było wszystko z twórczości Herberta, o czym można powiedzieć, że jest wartościowe. Ale wystarczyło, żeby Frank Herbert mógł do życia obcinać kupony od tego sukcesu. Również finansowego, bo „Dune” była pierwszą powieścią science fiction, która doczekała się wydania typu hardcover, a łączny nakład przekroczył przez ćwierćwiecze kilka milionów.
FRANK PATRICK HERBERT urodził się w 1920 roku w Tacoma, studiował na Uniwersytecie Waszyngtońskim w Seattle. Pochodził z licznej rodziny, przez jakiś czas opiekował się nim zespół ciotek, co później znalazło swój wyraz w obrazowym i emocjonalnym opisaniu przez niego Zakonu Bene Gesserit. Herbert imał się jako młodzieniec różnych zajęć, pracował jako reporter i wydawca kilku gazet na Zachodnim Wybrzeżu.
Zadebiutował opowiadaniem „Looking for Something?” w 1952 roku, które sprzedał dla „Startling Stones”. Przez najbliższe dziesięć lat drukował sporadycznie i wyłącznie opowiadania. Krótka forma nie była mu jednak na rękę, z powodów, o których pisałem powyżej – nie potrafił zwięźle i jasno przedstawić pomysłu, wdając się w bezproduktywne rozważania i wodolejstwo. Dlatego to powieści przyniosły mu niejaką popularność, a jedna jedyna – „Dune” – sławę na skalę światową.
Pierwsza powieść, „The Dragon on the Sea” (w odcinkach w „Astounding SF” jako „Under Pressure” w 1955, wydanie książkowe rok później), to złożony thriller science fiction, rozgrywający się na pokładzie łodzi podwodnej w XXI wieku, gdzie toczy się skomplikowane, psychologiczne śledztwo.
Zaraz potem przyszedł czas na „Dune” (1965, Diuna) i „Dune Messiah” (1969, Mesjasz Diuny). Fantastyczna intryga, ekologiczna wymowa, bohater przeradzający się ze zwykłego chłopaka w mesjasza i supermena, epicki rozmach, kilkanaście świeżych pomysłów – to wszystko zadecydowało o jej wyjątkowości i popularności. Po dwóch tomach Herbert zajął się pisaniem innych książek, publikował je regularnie, ale żadna nie przyniosła mu podobnego sukcesu. Dlatego po latach wrócił do Arrakis, pisząc „Children of Dune” (1976, Dzieci Diuny) – te trzy pierwsze tomy składają się na tzw. „The Great Dune Trilogy” opublikowaną wspólnie w 1979 roku, a w latach 80. napisał jeszcze „The Second Great Dune Trilogy” (wspólne 1987), na którą składają się: „God Emperor of Dune” (1981, Bóg imperator Diuny), „Heretics of Dune” (1984, Heretycy Diuny) i „Chapter House Dune” (1985, Diuna: Kapitularz). Żaden z tomów kontynuacji nie przyniósł mu sławy, ale sprzedawały się – prawem serii – bardzo dobrze i trafiały na listy bestsellerów, chociaż stanowiły kalki tomu pierwszego. Ostatni tom jest wręcz zdawkowo potraktowanym skrótem tomu pierwszego, więc cały ów serial, który zdominował twórczość Herberta przez dwudziestolecie, jest też najlepszym przykładem na to, jak można wyeksploatować jeden temat do cna. Ale temat zadziałał na wyobraźnię filmowców, po wielu przymiarkach i zmianach reżyserów (Ridley Scott, Jodorowsky, Lynch), zrealizowano film, który poniósł miażdżącą klapę finansową. Miłośników „Diuny” nie zadowolił (wersja reżyserska miała blisko 6 godzin, skrócono ją do 2 i pół godziny), a ci co książki nie czytali, nic z filmu nie zrozumieli. O całym cyklu powieściowym pisaliśmy już w trzecim numerze „SFinksa”, zajmę się więc pozostałą twórczością pisarza.
„Zielony mózg” (1966) to historia wojny, jaką toczy Ziemia ze zmutowanymi owadami, które zdążyły opanować Azję i część Ameryki. Insekty potrafią imitować ludzi i takie podróby wypuszczają w roli agentów na tereny będące we władaniu ludzkości. „Destination: Void” (1966) to zawikłana powieść o cybernetyce, koncentrująca się wokół tematu sztucznej inteligencji wbudowanej w statek kosmiczny przemierzający galaktyczne szlaki.
Ta ostatnia powieść doczekała się rozwinięcia w trylogię Pandora, napisaną wspólnie z Billem Ransonem i zagłębia się w metafizyczne związki między Bogiem a ludźmi i tubylcami z planety Pandora. Na trylogię składają się powieści: „The Jesus Incident” (1979, Epizod z Jezusem), „The Lazarus Effect” (1983, Efekt Łazarza) i „The Ascension Factor” (1988, Czynnik wniebowstąpienia – w przygotowaniu).
„Oczy Heisenberga” (1966) to powieść rozgrywająca się w odległej przyszłości na Ziemi. Nieliczni Nadludzie, nieśmiertelni, posiadają całkowitą władzę nad resztą ludzkości, Masą, zniewoloną, żyjącą na niewielkim, wydzielonym obszarze o promieniu siedmiuset kilometrów. Nadludzie tworzą dla zabawy Cyborgi, które zwracają się przeciwko nim, uzyskując też pomoc ruchu oporu działającego wśród Mas.
„Władcy niebios” (1968) podejmuje podobny temat – nieśmiertelni władcy Galaktyki, Chemowie, zabawiają się Ziemią i ich interesującymi, choć krótko żyjącymi mieszkańcami. Ziemię kontroluje Chem Fraffin, który dla rozrywki swojej rasy organizuje (prowokuje, inscenizuje) wielkie wydarzenia naszych dziejów: wojny, tragedie całych narodów, ruchy religijne. Przy okazji dokonuje jednak niecnych czynów, jakimi są erotyczne zabawy z ziemiankami.
„The Santaroga Barrier” (1968) opisuje kastę społeczną, rozwiniętą w odizolowanej, utopijnej rzeczywistości. „Gwiazda Chłosty” (1970) jest mało zrozumiałą, wręcz bełkotliwie napisaną książką o całkowicie odmiennej cywilizacji, z jej punktu widzenia. Trudne zadanie, ale Herbert wyraźnie nie stanął na wysokości zadania.
„The Dosadi Experiment” (1977) to powieść w szczegółowy, aż nudny sposób, opisująca intryg obcych ras i efekt eksperymentu prowadzącego do maksymalnego przeludnienia planety.
„Twórcy Bogów” (1960 w prasie, wydanie książkowe 1972) to powieść o człowieku, którego niewiarygodne zdolności psi powodują zaproszenie go do gabinetu cieni – międzygalaktycznego klubu nadistot. W „W-hite Plague” (1982) szalony inżynier genetyk, doprowadza do wytrzebienia płci pięknej.
Oprócz tego napisał jeszcze powieść „Man of Two Worlds” (1986), w czym pomagał mu syn Brian i „Helstrom’s Hive” (1973), jedyna powieść Herberta po „Diunie”, która cieszyła się uznaniem krytyków. Opisuje w niej żyjącą w podziemiach kolonię ludzi, hodowanych selektywnie do różnorakich celów, niczym w mrowisku, mamy to robotnice, królowe, żołnierze. Jednostka się nie liczy, dobro społeczne najważniejsze. To dość udana antyutopia.
Frank Herbert jest doskonałym przykładem pisarza niespełnionego, inteligentnego, pomysłowego, który otarł się o wielkość, zdobył sławę, ale tylko dzięki jedne książce. Ale temat Diuny będzie do nas wciąż powraca, mimo że jej autor zmarł w 1986 roku. Właśnie powstała trzecia wersja komputerowego RTS-a „Dune 2000”, w Stanach Zjednoczonych w fazę realizacji wszedł projekt serialu dla TV, a syn Franka, Brian, zapowiedział właśnie, że przystępuje do pisania trzytomowego prequelu do „Diuny”, opisującego czasy kolonizacji Arrakis.
Czy tak trudno w tych czasach o oryginalność?
Wojtek Sedeńko
1996
Dodaj komentarz