Wrocławski Polcon za nami. Pod wieloma względami była to impreza wyjątkowa, pod kilkoma taka jak zawsze. Zdjęcia umieszczę potem, także osoboste dygresje, dzisiaj jesteśmy dopiero po remanencie i wchodzimy w rytm codzienne pracy. A więc krótko.
Wyjątkowy, bo:
*Wrocław się do tego nadaje (zabytki, rynek, atrakcje, zainteresowanie mieszkańców – ogólnie klimat
*Uniwersytet Przyrodniczy, gdzie konwent się odbywał, a także otoczenie bardzo pasowało – dojazdy, komunikacja z reszta miasta, wyjście boczne na patio i bar przekąskowy dla uczestników, dobre sale multimedialne
*Dobry hol na różnego rodzaju stoiska
*Mnóstwo ludzi. Szacunki podawano różne, bo sporo sprzedano jednodniówek – ale tłumnie było cały czas
*Frekwencja na spotkaniach znakomita, właściwie zawsze pełne sale
*Premiery książkowe i dobry dział literacki – to ważne, by Polcon nie został zdominowany przez jedną grupę odbiorców, tu proporcje były wyważone
*Plejada gości, także zagranicznych (Erich von Daniken, Peter V. Brett, Miroslav Żamboch, Edward Lee) i polskich
*Mylili się ci, co uważali (i krytykowali), że obecność Danikena na Polconie to obraza dla fana SF – było to widać choćby po frekwencji i długości jego wykładów. Od siebie dodam: jeśli fani SF nie uważają Danikena, zwolennika wizyty Obcych na Ziemi za swojego, to znaczy, że jest on pisarzem mainstreamowym 😀
*Duże zainteresowanie książkami – w księgarni, choć była umiejscowiona na ostatnim piętrze i nie wszyscy do niej dotarli, mieliśmy ruch non stop
Taka jak zawsze, bo:
*Za późne uruchomienie recepcji, zbyt wolne akredytowanie. Stary jak świat błąd. Program rusza, ale uczestników nie ma, bo przed budynkiem czekają na plakietki. Zasada jest taka – wszystkie siły na wpuszczenie ludzi, potem uruchamiamy program
*Rozrzut po Wrocławiu uczestników. Ale może tychże było tyle, że nie dało rady zorganizować tego inaczej. Ja miałem najdalej do spalni, ale jakoś tam trafiałem. Regularnie po północy.
*Brak organizacji kilku kluczowych punktów, tzn. brak osoby odpowiedzialnej za – choćby – organizację podpisywania książek, prowadzenia pisarzy po spotkaniu, aby program się nie opóźniał. Grzdacze dawali z siebie wszystko, ale czasami brakowało im kierownictwa organizatorów.
*Jak zwykle mało czytelny program – to już jednak jest stała bolączka konwentów – zbyt dużo się na nich dzieje, by zrobić to przejrzyście. Kilka pomysłów miałbym, aby to usprawnić.
W sumie było fajnie, dziękuję wszystkim, co w Polcon włożyli pracę i zdrowie.
Dodaj komentarz