Maciek Garbacz zarzucił mnie okładkami do Rakietowych szlaków, tom 6, i mam – prawdę powiedziawszy – spory dylemat. Podobają mi się wszystkie, choć chciałem w pierwszej kolejności obiekt orbitujący nad lodową planetą, białawą. Ale nie wiem, czy za bardzo nie odejdzie od serii. Sama koncepcja opiera się na tym, że kosmos jest, wbrew powszechnej opinii, nie tylko bezdenną otchłanią, jednolicie czarną, wchłaniającą światło – a kolorowy. Na każdej okładce miał też być jakiś statek (-ki), stacja kosmiczna, satelita, bo trudno do rakietowych szlaków nie malować rakiet. (Choć opowiadania często są mało kosmiczne).
Przyjrzyjcie się tym trzem projektom. Który podoba się wam najbardziej? Tę ostatnią, żółtawą, prezentowałem jako zaakceptowaną, ale chyba pozostałe są lepsze?
Obrazki dają też próbkę wrażeń, jakie czekają nas na wystawie Macieja na tegorocznym festiwalu w Nidzicy.




Dodaj komentarz