Nowości z fantastyki

Sięgnąłem ostatnio po kilka książek autorów całkowicie mi dotąd nieznanych, lub czytanych dawno. Wszystko dlatego, że w fantastyce nastąpiła w tym wieku wyraźna zmiana pokoleniowa, giganci SF albo odeszli w zaświaty, albo zawiesili pióra. Jest też ta fantastyka odmienna od tej, która zaszczepiła mi bakcyla do tego gatunku. Cóż, trzeba swój tender i azymut przestawić na inne tory.

Zacząłem od fantasy. Joe Abercrombie znany mi był z cyklu wydawanego przez Isę, nie było to całkiem złe, więc przeczytałem grubiaszcze tomiszcze pod przydługawym tytułem, którego nie sposób zapamiętać – Zemsta najlepiej smakuje na zimno. Był już Monte Christo w kosmosie (Bester), teraz jest w fantasy. Krwawe widowisko, trochę wulgaryzmów (ale bez przesady), każdy zdradza każdego, itd. Czyta się to lekko, miłośnicy takich akcji będą pewnie zadowoleni, choć ja bym skrócił tom o połowę, bo środkowe części są nużące – ot, kolejne akcje mające na celu likwidacje pomniejszych celów – wiadomo, że zostaną zlikwidowane, zmienia się tylko sposób wykonania zamachu. Abercrombie jest wyznaczony na gwiazdę fantasy i pewnie tak się stanie.

Kolejna książka to debiut, nagrodzony Dick Award, steampunk Marka Hoddera ma jeszcze trudniejszy tytuł – W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka.  Tego typu historie lubię nie dlatego, że to steampunk, ale z powodu alternatywnej historii, odwrócenia dziejów, postawienia znanych postaci historycznych w całkiem odmiennych rolach. Te smaczki przyjemnie jest wychwytywać.  Hodder doskonale musiał się bawić, pisząc tę opowieść.

Spece opera to taki gatunek w gatunku, dla krytyki zachodniej to właściwa hard SF. Jeśli space opera jest lekko napisana, a akcja dobrze skręcona z wiarygodnych postaci i intryg to daje się czytać. Im zresztą odleglejsza przyszłość tym łatwiej nam zawiesić niewiarę i uznać, że owe technologiczne zabawki za realne. Problem zaczyna się wtedy, gdy autor – w tym przypadku akurat Jack Campbell, ale podobnie pisze Weber, Ringo – zna się na militariach klasycznych, strategii wojen morskich ery żaglowców lub II wojny światowej i przekuwa to na space operę w odległej przyszłości, ale bez uwzględnienia postępu w biologii, chemii, cybernetyce, informatyce.  A przecież właśnie w tych dziedzinach postęp jest najszybszy i trudno dziś mi uwierzyć, że w dalekiej przyszłości te dziedziny zostaną zapomniane. W wojennych okrętach prujących kosmiczną otchłań widziałbym biotechnologie, ducha w maszynie, wiodącą rolę SI, wojnę prowadzoną też w cyberprzestrzeni. Inaczej otrzymujemy western ze statkami kosmicznymi zamiast dyliżansów i blasterami zamiast coltów.  Rozumie to Scalzi, Reynolds, Hamilton. Campbell w Wojnie Starka nie do końca to czuje  – ale cóż, miłośnicy westernów też muszą coś czytać.

Takie technologie informatyczne jutra są pokazane z kolei w powieści Infoszok Edelmana. Oto świat, gdzie różnica pomiędzy cyberprzestrzenią a światem realnym jest praktycznie zatarta, a bio-logika przemienia cywilizację w coś, gdzie nie ma miejsca na człowieczeństwo. I wydaje się, że gdyby space operę połączyć z podobną wizją dopiero wtedy otrzymalibyśmy prawdziwą hard SF. Jak z książek Charlesa Strossa. Czy Dukaja.

Na koniec fantastyka przygodowa, taką pisało się w latach 70. i 80. – mieszaninę science fiction i fantasy. To takie hybrydy, gdzie jest obca planeta, koloniści, co po setkach czy tysiącach lat zapomnieli o przodkach i pochodzeniu i osunęli się w rozwoju cywilizacyjnym w epokę rodem ze średniowiecza. Gdzie działające jeszcze technologiczne zabawki traktowane są jak  magia.  Takie powieści pisały Anne McCaffrey (Pern), Julian May (Wielobarwny kraj) i Marion Zimmer Bradley (Darkover). Teraz wydawnictwo Etiuda przypomina cykl Bradley, do księgarń trafił właśnie tom 2 – Królowa burzy.

 

13 odpowiedzi na „Nowości z fantastyki”

  1. Awatar Leszek Błaszkiewicz
    Leszek Błaszkiewicz

    „Zemstę…” Abercrombiego zacząłem wczoraj i dotarłem do połowy tej cegły. Rzeczywiście czyta się baaardzo lekko, a akcja (jakkolwiek przewidywalna) wciąga.
    na Hoddera zwróciłem uwagę dzięki okładce, która bardzo się wyróżnia i zapewne sięgnę po nią tak, jak po rekomendowany przez Ciebie Infoszok, który jakoś mi umknął na etapie zapowiedzi.

  2. Awatar KrzysztofS

    Książka Hoddera ma tytuł wzorowany na starych powieściach przygodowych: „Burton i Swinburne w…”. Dział marketingu Fabryki się nie popisał, po cholerę puścili drugą, niehandlową i nawet niegramatyczną część, skoro – i słusznie – reklamują powieść fenomenalną postacią sir Francisa Burtona? Nie klapuję. Napiszę do nich, niech chociaż teraz zmienią.

  3. Awatar Wojtek Sedeńko

    Tak, w tej książce jest wiele literackich i historycznych smaczków. A Burton wielokrotnie był wykorzystywany przez fantastów. Czy ktoś pamięta przez ilu?

  4. Awatar Leszek Błaszkiewicz
    Leszek Błaszkiewicz

    Był chyba bohaterem „Gdzie wasze ciała porzucone” Farmera.

  5. Awatar Wojtek Sedeńko

    Zgadza się, Leszku, gdzie jeszcze?

  6. Awatar Leszek Błaszkiewicz
    Leszek Błaszkiewicz

    No to zerknąłem do Wikipedii i jest tam napisane, że pojawił się w opowiadaniach Borgesa i Troyanova oraz w filmie „Góry księżycowe” z 1990 roku (nie znam nic z wymienionych) 🙁

  7. Awatar Rusłan
    Rusłan

    Hodder ma bardzo efektowną okładkę (na żywo bo na zdjęciach tego nie widać) i oprawa to chyba nowy eksperyment – miękka z szytym środkiem. Niezłe dziwo 🙂

  8. Awatar Wojtek Sedeńko

    Tak, to nowy trend (w przypadku Hoddera źle spasowany został piąty kolor), wprowadziła go w zeszłym roku Galeria Książki. Daje złudzenie solidności poprzez wszycie kapitałki jak przy hardcoverach, tymczasem jest to książka klejona, z okleiną wzmacniającą okładkę broszurową. Ale wygląda efektownie, fakt.

  9. Awatar KrzysztofS

    Film „Góry Księżycowe” nie jest filmem fantastycznym, tylko przygodowym z podtekstem. Traktuje przede wszystkim o kontrowersji w sprawie źródeł Nilu i samobójstwa Speke’a. Robię w tej chwili drugim tom z trzech „Burtonów i Swindburne’ów”, trzeci ma tytuł właśnie „Góry Księżycowe”.
    Hodder przywołuje dawne czas kiedy mężczyźni byli mężczyznami, kobiety były kobietami, a celem życia było wymazywanie z mapy białych plam. Ostatni z tego plemienia to Mallory. Istota steampunku wydaje się polegać na tym, że w dekoracji świata innego technicznie oglądamy ludzi, których różni od nas prawie wszystko. Ludzi żyjących według etyki obowiązku, a której jeszcze mnie wychowano, a nie praw do…

  10. Awatar KrzysztofS

    No i okazało się, że Fabryka jest zdumiewająco otwarta na sugestie. Od dziś książka będzie promowana pod tytułem „Burton i Swinburne…” z naciskiem położonym nie na samą tajemnicę, lecz sposób jej rozwiązywania i ludzi ją rozwiązujących. Możesz Wojtku dokonać poprawki w blogu 🙂

  11. Awatar Wojtek Sedeńko

    To dobrze. Widzę w tym wydawnictwie dobre zabiegi.

  12. Awatar Wojtek Sedeńko

    Epoka wiktoriańska z jej sztywną etykietą, zwyczajami, honorem, otwartością na nowinki naukowe jest bardzo pociągająca. Wcale się nie dziwię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *