Trudno inaczej niż ofensywa nazwać publikację w najbliższy wtorek czterech książek jednocześnie przez wydawnictwo Zysk i S-ka. W dodatku nie będą to broszurki, a prawdziwe cegły, łącznie ponad 3100 stron. Najnowsza powieść Mieville’a zapowiada się na łakomy kąsek. Po publikacji Dworca Perdido byłem zachwycony jego stylem, chociaż tom 2 i 3 już mnie rozczarowały. Bardzo dobre było opowiadania zebrane w tomie W poszukiwaniu Jake’a, a Miasto i Miasto było znakomita lekturą. Teraz ostrzę zęby na Krakena.
Przeczytałem kiedyś Jordana. To znaczne oświadczenie, bo znany jestem z tego, że nie czytam za wiele fantasy, a długich cyklów nie trawię. Pierwsza trylogia miała styl i klimat, więc przeczytałem i resztę, już nie tak zachwycony. Bo Jordan tak namnożył wątków i bohaterów, w dodatku nie trzymał ich w kupie, a rozesłał na cztery strony świata, że jeszcze za życia autora zacząłem się obawiać, czy zdoła wszystkie wątki zebrać do kupy. Gigantyczna praca. Jordan, schorowany, zmarł, pozostawiając mnóstwo notatek, napisanych fragmentów. I nieutulonych w żalu czytelników. Wydawca znalazł pisarza fantasy (całkiem utalentowanego Brandona Sandersona, który dokończył dzieła i opisał finał wielkiego starcia między siłami Zła i Dobra. Ale udało mu się zebrać zakończenia w jakichś rozsądnych objętościach, wyszła mu z tego trylogia. Pomruki burzy to pierwsza część. A Ognie niebios to wznowienie tomu 5, kiedyś były to woluminy:
Czekam też niecierpliwie na opowiadania Wojtka Szydy z tomu Stroiciel ciszy, bo to to ciekawy autor, sięgający po trudne tematy, a publikowałem go parokrotnie w Wizjach alternatywnych.




Dodaj komentarz