Wyprawę do Transylwanii i w Karpaty Południowe planowałem zaraz po Gruzji, na 2020 rok. Ale pojawiła się zaraza z Chin i nie było możliwy ten kierunek. Pojechałem więc w góry, ale Słowenii i na białe trufle do Istrii. W zeszłym roku, Rumunia miała nadal problem z opanowanie covidu, więc zastępczo wypalił Peloponez, a że był wyludniony w czerwcu, to były naprawdę fajne wakacje. Dopiero w tym roku udało się zrealizować tę długo planowaną wycieczkę. I wszystko wypaliło, poza jednym dniem w wysokich Karpatach, gdy mgła nie pozwalała dostrzec niczego, widoczność na 2 metry, co w górach nie sprzyja wędrówkom, zwłaszcza jak są ferraty.
Transylwania bardzo mnie pociąga z historycznego punktu, a także dlatego, że to wciąż kraina nie skomercjalizowana. Komercja pojawia się, bo Rumunia bardzo szybko buduje drogi, powstają pensjonaty, mocno reklamuje się Transylwanię jako ostatnią w Europie autentyczną krainę, gdzie czas się zatrzymał i można się zetknąć z budowlami i zwyczajami sprzed 100/200 lat. To po części prawda, choć bardziej rustykalny wydał mi się Maramuresz.
Rumunia to niezwykły, wielonarodowy twór. Niezwykły dlatego, że pomimo tego, iż współegzystują obok siebie duże grupy Szeklerów (Węgrów), Sasów (Niemców), Ukraińców, Polaków (na Bukowinie), Mołdawian, Wołochów (na południe od Dunaju), wreszcie Romów, to umieją się dogadać. I to pomimo różnych wyznań – głównym jest prawosławie, ale są katolicy, protestanci różnych maści, są wpływy islamskie.
Transylwania była i chyba jest nadal najbardziej tolerancyjną krainą Europy. Tu uciekali z Polski przed prześladowaniami luteranie, arianie, Bracia Polscy – w kościołach, m.in. w Braszowie, możemy podziwiać ołtarze synów Wita Stwosza. O tym zjawisku – transylwaniźmie – mam zamiar przygotować odczyt na przyszły festiwal, może artykuł do SFinksa.
Rumunia to kilka krain, które wyraźnie różnią się od siebie choćby architekturą. W Transylwanii podziwialiśmy wspaniałe saskie kościoły obronne czy zamki chłopskie, w Bukowinie malowane monastyry, w Maramureszu drewniane cerkwie i niezwykłe przywiązanie do tradycji, w Karpatach wspaniałe, najpiękniejsze trasy typu alpejskiego.
Zanim napiszę więcej, garść zdjęć z tych pięknych krain, leżących zaledwie 300 km od polskiej południowej granicy. A na Zakarpaciu przebiegała kiedyś polsko-rumuńska granica, co przypominają jeszcze żeliwne słupki graniczne w górach.
Dodaj komentarz