Trylogia Solarna Jana Maszczyszyna
Autor: Wojtek Sedeńko, kategoria: WIEŚCI, utworzono: 4 kwiecień 2016
Dostaję propozycje wydawnicze codziennie. Czasem dwie a nawet trzy dziennie. Opowiadania, powieści, całe trylogie na raz. Nieświadomi faktu, że my publikujemy już tylko na potrzeby własnej księgarni niewielkie nakłady, autorzy ci proponują swoje bestsellery, oczekując wprost manny z nieba. Kiedyś napiszę jak należałoby zaproponować swoją książkę wydawcy, by go zaintrygować, a jak tego nie robić, na podstawie niektórych listów - pozostaną one oczywiście anonimowe. Może być to ciekawe doświadczenie dla adeptów pióra.
Czasem przychodzą jednak niespodzianki, jak powieść
Światy Solarne od
Janka Maszczyszyna. Autora znanego mi z fanzinów, laureata pierwszego konkursu miesięcznika "Fantastyka". Nad takimi propozycjami pochylam się chętniej. Powieść Jana, mieszkającego od wielu lat w Australii, należy do gatunku zwanego steampunkiem, który - przyznaję - jest mi dość obcy i mało pociągający. Jego słabość tkwi bowiem już w samych założeniach - wszystko na parę, statki kosmiczne na węgiel, komputery wzorowane na maszynie liczącej Babbage'a itp. Ale jako miłośnik fantastyki potrafię czasem zawiesić niewiarę na kołkach, tak jak przy lekturze Tolkiena - którego lektura, pamiętam jak dziś - mocno mnie z początku irytowała i odrzucała.
Steampunk posłużył jednak Maszczyszynowi do zbudowania niepowtarzalnej, niezwykłej kosmogonii, w której znane nam prawa fizyczne właściwie nie istnieją albo funkcjonują w sposób inny. Nie są to jednak czyste fantazje autora, ale podparte wiedzą na temat różnych teorii kosmologicznych. Maszczyszyn zbudował Enklawę, w której funkcjonują miliony planet, będącą swoistego rodzaju sferą Dysona (wręcz inteligentną), narażoną na reakcje, często nienawistne, Reliktorów, czyli sług hipotetycznego pierwszego demiurga. Cywilizacje, które żyją w Enklawie, w której organizmy mogą przeżyć nawet w próżni, a statki - kotły poruszają się z olbrzymimi prędkościami, mocno ingerują w swój materiał genetyczny, doskonaląc co się tylko da. Tworzone w ten sposób byty mechaniczno-biologiczne są niezwykle oryginalnym pomysłem, a już ich sposoby rozmnażania wywołują grymas lub wstręt. Ale Maszczyszyn w ten świat wtrącił wiele innych pomysłów, dotąd niespotykanych w polskiej SF, i to od razu na potężną skalę. Byty szkatułowe, matryce genetyczne, Blask - czyli substancja energetyczna... I wiele innych. Ich opisy w pierwszym tomie atakują nasze pojmowanie świata, wywołując wręcz dezorientację. A to wszystko dzieje się wokół kosmicznych bitew, strzelanek i pojedynków - mamy wszak do czynienia z literaturą popularną, steampunkiem. Steampunkiem, jakiego w Polsce nikt dotąd nie napisał. Możemy się poczuć jak obywatele końca XIX wieku, czytelnicy Julesa Verne'a, kiedy to różne naukowe czy pseudonaukowe idee rozpatrywano z wielką powagą, a świat przyspieszał szybciej od bolidu Formuły 1.
Powieść rozrosła się Maszczyszynowi do 3 tomów. I my je wydamy, bo to naprawdę oryginalna SF. Tom drugi - z premierą na przełomie maja i czerwca - dość wiele w kwestii budowy wszechświata wyjaśnia. Tom trzeci jesienią.
A wszystkich, którzy chcieliby z autorem na tematy kosmogoniczne porozmawiać zapraszam do Nidzicy na Festiwal Fantastyki. Jan Maszczyszyn będzie na nim o swojej trylogii opowiadał, a że zapowiada, iż to jest już jego ostatni, pożegnalny przylot do kraju, to i okazja ostatnia do spotkania osobistego. Bo z książkami będziemy mieli jeszcze długo do czynienia.

Zostaw komentarz