Dwight D. Eisenhower, gdy był jeszcze generałem, a nie prezydentem USA, „wizytował” kilka obozów koncentracyjnych wyzwolonych przez armię amerykańską. Był wielce poruszony tym, co tam zastał. Kazał zrobić bardzo dokładną dokumentację tych zbrodni, a część zdjęć natychmiast wysłał Churchillowi. Na pytanie oficerów ze sztabu, po co tak dokładna dokumentacja, odpowiedział: „Bo za 50 lat znajdzie się skurwysyn, który oznajmi, że to nie miało miejsca„. Czy ten ostatni z wielkich prezydentów USA mógł przypuszczać, że te mocne słowa w niecałe 70 lat później będą pasowały jak ulał do jego następcy w Białym Domu, absolwenta jednej z najlepszych uczelni w USA?
Rzadko zabieram głos na tematy trącące polityką, bo z natury brzydzę się tym aspektem ludzkiej działalności. Uważam, że do polityki rwą się głównie miernoty, ludzie nie dający sobie rady w miejscach pracy, gdzie potrzeba kompetencji i pracowitości, a nie knucia intryg i wykopywania stołków spod spasionych tyłków. W tej sprawie parę słów mam ochotę powiedzieć.
Potyczka o to, by niemieckie nazistowskie obozy w Polsce nie były „polskimi obozami zagłady” jest prowadzona nieudolnie i doprowadzi – to więcej niż pewne – do przegranej batalii. O historię, o jej znajomość poza granicami kraju trzeba walczyć innymi sposobami niż obrażanie się na złe opinie, utyskiwanie, jacy to byliśmy poniewierani przez historię i potężnych sąsiadów, pokazywanie martyrologicznych filmów itp.
Trzeba się zachowywać godnie i dumnie poza granicami kraju, polski turysta winien być wizytówką kraju, z którego przyjechał. Podobnie polski pracownik. Trzeba robić filmy o zwycięstwach polskiego oręża, a nie o pięknych porażkach. Dumę narodu trzeba budować na tym, co w Polsce dobre, szlachetne, z czego chcemy być dumni. I zająć się tym z pijarowskim zacięciem, nawet gdyby miało to w jakiś sposób historię polską wybielić. Bo inni robią to bardzo umiejętnie, i nie minie jeszcze 50 lat, a Niemcy zrobią film, jak to Polacy w Gliwicach wywołali wojnę światową.O pogromach Żydów w Anglii, Hiszpanii nikt się dziś nie zająknie- tematu nie ma, Żydożercami są dzisiaj Polacy. Zasłużenie? Absolutnie nie.
Pisać trzeba o naszej odsieczy wiedeńskiej (choć było to zwycięstwo koalicjantów, a Sobieski w kilku potyczkach dał strasznie dupy), o szarżach husarii (choć więcej miała porażek, ale te nie powinny przesłaniać spektakularnych zwycięstw), o polskiej tolerancji w XVI wieku, o wielokulturowości Rzeczpospolitej, o bitwie pod Kłuszynem, o wielkich Polakach walczących z powodzeniem w Ameryce, Włoszech, na Węgrzech, o polskich poetach, naukowcach, podróżnikach.
Nie kręcić nie-sienkiewiczowskiej końcówki „Ogniem i mieczem”, by nie urazić Ukraińców, nie pisać o mgle, która strąciła samolot-męczennik. Film „Katyń” nie powinien być wizytówką Polski. To są bolesne sprawy, nie zapomnimy o nich, ale jaki one budują wizerunek Polaków? Trzeba pokazać Beresteczko i pogrom Ukraińców i Rosjan, ale można też zrobić wspaniały film o Chocimiu i o wielkim wkładzie w tę wiktorię Kozaków Sahajdacznego.
Mamy wspaniałe momenty historii, fakt, oddalone w czasie, ale czerpmy z nich pełną garścią. Chwalmy co nasze, jedzmy i pijmy co polskie. Pokazujmy naszą gościnność, bo jest wielka i nie tak znowu często spotykana u innych nacji. Nie ziejmy nienawiścią – na meczach oklaskujmy piękne zagrania, niezależnie, czy były udziałem Rosjan czy Niemców. Godne zachowania kibiców piłkarskich obserwujących treningi obcych piłkarzy więcej zrobią dla wizerunku Polski niż pobrzękiwanie szabelką czy lizanie dupy zachodnim politykom. Wizerunek buduje się w kontaktach międzyludzkich, nie na dyplomatycznych salonach. Bo zacytowany na początku Eisenhower powiedział jeszcze: Dyplomata to człowiek, któremu płacą dużo za to, by długo się namyślał, zanim nic nie powie.
PS. Cholera, to Euro jakoś samo mi się wtrąciło, pewnie dlatego, że mignęła mi relacja z oklaskiwania Rosjan na treningu. Bardzo to ładne było. Więcej o Euro 2012 na blogu nie będzie.
Dodaj komentarz