Ten rok zapowiada się bardzo ciekawie dla miłośników militarnej science fiction. Raz, będzie dużo nowości z tego gatunku, dwa, pod koniec roku możemy być świadkami spektakularnego bum i końca świata, a czytelnicy military SF lubią bum, choć może niekoniecznie tego rodzaju, trzy, już w poniedziałek wyjawię, jaką niespodziankę dla fanów tej fantastyki szykujemy.
Militarna SF dość szybko wyewoluowała ze space opery w oddzielny gatunek literacki. Wyszła naprzeciw miłośnikom militariów, czy to z epoki wojen napoleońskich czy II wojny światowej, przez futurystyczne gadgety trafiła do odbiorców gier spod znaku 40000WH i wielu innych. Gatunek ma swoich wielkich piewców: Davida Webera, Johna Ringo, Davida Drake’a, Johna Scalziego, S.M. Stirlinga i wielu, wielu innych. Mają swoje konwenty, swoje warsztaty literackie, na których nie brak militarnych gadgetów. Kilku autorów to emerytowani wojskowi.
Piszą wspólne projekty – jak ten o Bolo, inteligentnych czołgach, które wymyślił jeszcze w latach 60. Keith Laumer. Literatura jest wspomagana przez albumy z opisem wyimaginowanych broni. Military SF wykorzystuje często światy alternatywne, by móc ze sobą zmierzyć oddziały z różnych epok, dając szansę porównania potencjałów legendarnych jednostek. W Polsce taką fantastykę uprawa Marcin Ciszewski (www.1939.com.pl; Major; www.1944.waw.pl; www.ru2012.pl), bo klasycznej military SF chyba się nie zdarzyła jeszcze.
Właśnie ukazuje się trzeci tom coraz popularniejszego cyklu Niszczyciel, Taylora Andersona. Wykorzystuje wszystkie elementy gatunku, które wymieniłem. Okręty przeciwstawnych flot z II wojny światowej, z basenu Pacyfiku, rzucone w świat fantasy, zamieszkany przez jaszczury, o dość wojowniczym charakterze. Autor jest militarystą, zna się na broniach palnych, artylerii. Niszczyciel składa się z tomów: W oku cyklonu, Krucjata, Malstrom.
Zapraszam na blog w poniedziałek.
Dodaj komentarz