Media a konwenty

pyrkon-2018Artykuł w „Newsweeku” o Pyrkonie i jego uczestnikach wywołał skrajnie negatywne opinie fandomu. Pojechano po bandzie po autorce, bijąc między innymi w jej germańskie nazwisko. Paskudna retoryka, rodem z państwowej telewizji. Nijak mająca się do tematu. Człowiek mądry, postawiłby się na miejscu dziennikarza, wysłanego z dużej gazety, by zrobił artykuł o wielkiej imprezie.

O fantastyce, fandomie ma niewielkie, by nie rzecz – żadne – pojęcie. Przekracza bramę Pyrkonu. W jednej chwili był na szarej ulicy, hałaśliwej, zasmrodzonej – w następnej chwili jest… właśnie, gdzie? Tysiące przebierańców, młodzi wymieszani z ludźmi w średnim wieku, stroje przeróżne, makijaże, ogonki, elfie uszy, pikaczu, wysyp avengersów, supermanów, Targaryenów, Starków, wiedźminów… Długo można. Dziennikarza nie interesuje program merytoryczny, dyskusje – zresztą wśród tematów panuje taki miszmasz, wśród nich wykłady o larpowej kamasutrze, więc co się dziwić podtekstom seksualnym artykułu. Wokół buzują hormony, młodość. Nie od dziś wiadomo, że sprzedaje się tylko seks i krew. Z reporterskiego punktu widzenia sprzeda się nie spotkanie z popularnym autorem, a zdjęcia i wypowiedzi uczestników. Wyrwane z kontekstów dają obraz, który faktycznie dać może pracę rzeszy psychologów i socjologów. Reporter/reporterka widzi roznegliżowane cosplayerki, facetów poprzebieranych w superbohaterów. Cosplayerzy czy larpowcy nie wychodząc z roli bajdurzą teksty z ról, reporter zapisuje… i obraz wychodzi jaki wychodzi. Dla reportera to jest odlot, to jest temat!

Miałem takie spotkanie z dobrym dziennikarstwem w trakcie 5. festiwalu fantastyki w Nidzicy. To była pierwsza impreza, która nosiła nazwę festiwal, miała wspaniałą lokalizację na zamku krzyżackim, było dużo gości. Przyjechał red. Raczek i Canal+ robić wywiad z Sapkowskim, była ekipa z „Polityki”. Rasowi dziennikarze, nie dzisiejsze celebryckie pismaki. Mieli ze sobą doskonałego fotografa. Zebrali dużo materiału, rozmawiali z uczestnikami. Pytali o fantastykę, czemu się spotykamy, co nam to daje. Artykuł w „Polityce”, na 5 stron był chyba pierwszym tak dużym materiałem w kolorowym tygodniku ogólnopolskim o fandomie. Czy byłem z obrazu, jaki tam zobaczyłem zadowolony? Nie. Ale rozumiałem dziennikarzy, z którymi przegadałem sporo godzin.

Mieli pokazać wspólnotę czytelniczą, wyrosłą wokół fantastyki. Czy taka wspólnota jest ciekawa dla kogoś z zewnątrz? Nie. I trzeba to jasno powiedzieć. Z zewnątrz jesteśmy dziwakami – łatwo dającymi się podpiąć pod stereotypy: ufo, zielone ludki, statki kosmiczne, obce monstra. W rozmowach i na panelach słyszą ci reporterzy: fantastyka przewiduje konsekwencje zagrożeń dla świata: technologia, degradacja środowiska, itd. Fantastyka ostrzega przed totalitaryzmem: Orwell, Huxley, Zajdel itd. W artykule to jest, ale na zdjęciach widzimy moich synów w przebraniach zamkowych z biesiady, starszy prowadzi na sznurze młodszego, w tej samej biesiadnej szacie z kapturem jeden ze znanych fanów bajdurzy o fantasy, na innym fani tańczą do celtyckiej muzyki Shannon.

Jaki wizerunek fantastów wyłania się z tych obrazków i wypowiedzi. Ano słaby. Jakaś tam sekta spotyka się, pije piwo, gaworzy o kosmosie. W gazecie nie znajdziecie treści najciekawszych książek, fragmentów wykładów. To nikogo nie obchodzi. A jednocześnie ten dziennikarski obraz jest w sumie prawdziwy. Tacy jesteśmy. Zrezygnowałem już na festiwalu z konkursów przebierańców, w sumie chyba wszystkim się to przejadło, jesteśmy starsi. Wystarczają nam dyskusje od rana do wieczora. I wiecie co: jak były koncerty, przebierańce, pokazy ognia na zamku, to ludzie przychodzili – chociaż popatrzeć. Jak tych wizualnych atrakcji zrobiło się mniej, bo skupiliśmy się na merytorycznych wykładach, to uczestników z Nidzicy nagle ubyło. Przypadek?

Pyrkon – tak wygląda impreza popkuturowa. Nie tylko w Polsce. Anime, manga, komiks, gry wypchnęły literaturę z piedestału. Wchodząc na wielki konwent dzisiaj tej fantastyki nie widać. Jest tylko w nazwie. Ale ludzie przychodzą tu różni – tacy, co chcą pograć, kupić jakiś gadżet, grę, lub najzwyczajniej napatrzeć się. No i patrzą.

Nic na to nie poradzimy. Nie ma co się obrażać. Tak to wygląda z zewnątrz. Naprawdę.

6 odpowiedzi na „Media a konwenty”

  1. Awatar Krzysztof
    Krzysztof

    Festiwale fantastyki coraz mniej maja wspólnego z książką. Powstały głównie dla fanów książek a rozwinęły się w specyficzny jarmark różności. Książka jest tam na marginesie. Ostatnio byłem na dużym festiwalu kilka lat temu i raczej już się nigdzie nie wybiorę, to nie mój świat. Może z wyjątkiem Nidzicy😀😉 ale czy uda mi się tam kiedykolwiek wybrać to już inna sprawa.

  2. Awatar Wojtek Sedeńko

    Mój „jarmark” jest inny. I trzeba się szybko decydować, bo naprawdę mało miejsc zostało. Na pewno jest to impreza dla oczytanych.

  3. Awatar Krzysztof
    Krzysztof

    I chyba jedyny poświęcony głównie literaturze
    😀 Muszę przyznać, że to Pan ukształtował moje preferencje czytelnicze😀 Niestety nie mogę jechać w tym roku na festiwal😥

  4. Awatar Krathor
    Krathor

    A ja się nie zgodzę z z tezą wpisu. Uważam że tak jak wymagamy profesjonalizmu i znajomości tematu od kogoś kto nam zmienia opony w samochodzie i robi masło, tak powinniśmy wymagać profesjonalizmu od dziennikarzy. Jak się nie zna na temacie to niech nie pisze albo niech się powstrzyma od komentarzy i zda jedynie relację. To dziwna przypadłość dzisiejszych czasów że się każdy zna na wszystkim. A jak już jest dziennikarzem/publicystą to wygłasza prawdy objawione na każdy temat. Nie powinno być taryfy ulgowej jedynie dlatego że „dziwnie wyglądamy” czy mamy trudną literaturę. Vide przykład skandalicznej wypowiedzi Agaty Passent w Xsięgarni na temat fantasy. Nie ma pojęcia o czym mówi, nie czyta i pomimo tego traktuje ludzi z góry i w zasadzie obraża. Ja mówię stanowcze „Nie” brakowi profesjonalizmu.

    Przy okazji pozdrowienia dla p. Wojtka i dziękuję jeszcze raz za wpis w antologii Ellisona. Czytam, przeglądam i miałem rację – pasuje i jest mi miło. 🙂 Wątpliwości Pana były niepotrzebne. 🙂

  5. Awatar Wojtek Sedeńko

    Mam za dużo lat, takie podejście mnie nie dziwi. Świat przyspieszył niesamowicie. Recenzuje się nie czytając, nie oglądając, opisuje nie wgłębiając w temat. News znika po paru chwilach. Gdyby nie oburzenie fandomu, już by zapomniano o artykule. Agata Passent – relację znam z drugiej ręki, więc się nie wypowiem. Szkoda, żałuję, brak tolerancji i wszystko na sprzedaż. Ale nie uniknie się podobnego widzenia konwentów – bo one z zewnątrz, bez wejścia w głąb – tak właśnie wyglądają. Trzeba się uodpornić na podobne „ciosy” i robić swoje.
    Obecnie nie ściągam na festiwal mediów. To jest przydatne, aby zebrać więcej uczestników. Zaprosić (za forsę) celebrytę, prasa przyjedzie i nawypisuje głupot. Mam pełny ośrodek co rok, więcej nie muszę. Nie mam zarabiać na festiwalu, a propagować. Ostatni kontakt z mediami miałem w rok po pobycie Martina – wtedy to dopiero walili oknami i drzwiami! – przyjechała lokalna gazeta i zaproponowała artykuł (miałem wrażenie, że sam miałem go napisać) za wykupienie 500/1000 egz ich gazety. Odwróciłem się i odszedłem. Bez słowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *