Artykuł w „Newsweeku” o Pyrkonie i jego uczestnikach wywołał skrajnie negatywne opinie fandomu. Pojechano po bandzie po autorce, bijąc między innymi w jej germańskie nazwisko. Paskudna retoryka, rodem z państwowej telewizji. Nijak mająca się do tematu. Człowiek mądry, postawiłby się na miejscu dziennikarza, wysłanego z dużej gazety, by zrobił artykuł o wielkiej imprezie.
O fantastyce, fandomie ma niewielkie, by nie rzecz – żadne – pojęcie. Przekracza bramę Pyrkonu. W jednej chwili był na szarej ulicy, hałaśliwej, zasmrodzonej – w następnej chwili jest… właśnie, gdzie? Tysiące przebierańców, młodzi wymieszani z ludźmi w średnim wieku, stroje przeróżne, makijaże, ogonki, elfie uszy, pikaczu, wysyp avengersów, supermanów, Targaryenów, Starków, wiedźminów… Długo można. Dziennikarza nie interesuje program merytoryczny, dyskusje – zresztą wśród tematów panuje taki miszmasz, wśród nich wykłady o larpowej kamasutrze, więc co się dziwić podtekstom seksualnym artykułu. Wokół buzują hormony, młodość. Nie od dziś wiadomo, że sprzedaje się tylko seks i krew. Z reporterskiego punktu widzenia sprzeda się nie spotkanie z popularnym autorem, a zdjęcia i wypowiedzi uczestników. Wyrwane z kontekstów dają obraz, który faktycznie dać może pracę rzeszy psychologów i socjologów. Reporter/reporterka widzi roznegliżowane cosplayerki, facetów poprzebieranych w superbohaterów. Cosplayerzy czy larpowcy nie wychodząc z roli bajdurzą teksty z ról, reporter zapisuje… i obraz wychodzi jaki wychodzi. Dla reportera to jest odlot, to jest temat!
Miałem takie spotkanie z dobrym dziennikarstwem w trakcie 5. festiwalu fantastyki w Nidzicy. To była pierwsza impreza, która nosiła nazwę festiwal, miała wspaniałą lokalizację na zamku krzyżackim, było dużo gości. Przyjechał red. Raczek i Canal+ robić wywiad z Sapkowskim, była ekipa z „Polityki”. Rasowi dziennikarze, nie dzisiejsze celebryckie pismaki. Mieli ze sobą doskonałego fotografa. Zebrali dużo materiału, rozmawiali z uczestnikami. Pytali o fantastykę, czemu się spotykamy, co nam to daje. Artykuł w „Polityce”, na 5 stron był chyba pierwszym tak dużym materiałem w kolorowym tygodniku ogólnopolskim o fandomie. Czy byłem z obrazu, jaki tam zobaczyłem zadowolony? Nie. Ale rozumiałem dziennikarzy, z którymi przegadałem sporo godzin.
Mieli pokazać wspólnotę czytelniczą, wyrosłą wokół fantastyki. Czy taka wspólnota jest ciekawa dla kogoś z zewnątrz? Nie. I trzeba to jasno powiedzieć. Z zewnątrz jesteśmy dziwakami – łatwo dającymi się podpiąć pod stereotypy: ufo, zielone ludki, statki kosmiczne, obce monstra. W rozmowach i na panelach słyszą ci reporterzy: fantastyka przewiduje konsekwencje zagrożeń dla świata: technologia, degradacja środowiska, itd. Fantastyka ostrzega przed totalitaryzmem: Orwell, Huxley, Zajdel itd. W artykule to jest, ale na zdjęciach widzimy moich synów w przebraniach zamkowych z biesiady, starszy prowadzi na sznurze młodszego, w tej samej biesiadnej szacie z kapturem jeden ze znanych fanów bajdurzy o fantasy, na innym fani tańczą do celtyckiej muzyki Shannon.
Jaki wizerunek fantastów wyłania się z tych obrazków i wypowiedzi. Ano słaby. Jakaś tam sekta spotyka się, pije piwo, gaworzy o kosmosie. W gazecie nie znajdziecie treści najciekawszych książek, fragmentów wykładów. To nikogo nie obchodzi. A jednocześnie ten dziennikarski obraz jest w sumie prawdziwy. Tacy jesteśmy. Zrezygnowałem już na festiwalu z konkursów przebierańców, w sumie chyba wszystkim się to przejadło, jesteśmy starsi. Wystarczają nam dyskusje od rana do wieczora. I wiecie co: jak były koncerty, przebierańce, pokazy ognia na zamku, to ludzie przychodzili – chociaż popatrzeć. Jak tych wizualnych atrakcji zrobiło się mniej, bo skupiliśmy się na merytorycznych wykładach, to uczestników z Nidzicy nagle ubyło. Przypadek?
Pyrkon – tak wygląda impreza popkuturowa. Nie tylko w Polsce. Anime, manga, komiks, gry wypchnęły literaturę z piedestału. Wchodząc na wielki konwent dzisiaj tej fantastyki nie widać. Jest tylko w nazwie. Ale ludzie przychodzą tu różni – tacy, co chcą pograć, kupić jakiś gadżet, grę, lub najzwyczajniej napatrzeć się. No i patrzą.
Nic na to nie poradzimy. Nie ma co się obrażać. Tak to wygląda z zewnątrz. Naprawdę.
Dodaj komentarz