Grzybobranie
Autor: Wojtek Sedeńko, kategoria: WIEŚCI, utworzono: 28 wrzesień 2012
Smutna prawda jest taka, że tegoroczne grzybobranie już właściwie za nami. Jeszcze jakieś krótkie wypady, spacery raczej, do lasu, ale już raczej bez koszyka. Tegoroczne grzyby moja żona wymyśliła zorganizować w większym gronie. Jej pomysł rzuciłem kilku przyjaciołom, w kilka dni była odpowiedź twierdząca i… zanim się obejrzeliśmy już było 20 osób. A to już logistyka pełna gębą. Po paru tygodniach wycieczek rowerowych wiosną, znaleźliśmy idealne miejsce na tego typu imprezę. I na początku września grzybiarze z całej Polski połączyli nad pięknym jeziorem Kośno w Olsztynie. Rano grzybki, w południe kajaki, rowery, wieczorem biesiadowanie. I tak przez kilka dni. Ja z żoną byłem już parę dni wcześniej, rozpoznawałem teren – bo pod względem grzybów był on dla mnie dziewiczy. Ale okazało się, że – pomimo dość suchego sierpnia – idealnie wstrzeliliśmy się w grzybki.
Biesiadowanie obejmowało nocne Polaków rozmowy, a że ekipa była „fantastyczna”, regularnie odwiedzająca festiwal nidzicki, to tej fantastyki było sporo. Byli czytacze, tłumacze, felietoniści SFinksa, muzycy. Wyżerka też była znakomita, choć grzybów po tygodniu mieliśmy powyżej dziurek w uszach. Ale Leszek zrobił taki chleb w piecu, że palce lizać. A i zupka Lidzi ze stowarzyszeniem dziewczyn była znakomita. (O golonkach nie wspominając).
Grzyby nauczyli się zbierać nawet ci, co w tym dziele niewprawni dotąd byli. Na początku zbiory były takie sobie, ale potem… zabrakło słoików, a suszone szły w kilogramy.
Przy okazji wyszło, że wiele gatunków grzybów ma rozmaite nazwy. Jakże bogatsi jesteśmy w tym przypadku od Anglików z ich mushrooms…
A na pożegnalnym ognisku były pieczone w popiele kartofle z masełkiem czosnkowym. I własny chleb z pieca. Czy czegoś więcej trzeba?
A na koniec pięknego tygodnia piękne wspólne zdjęcie. Podwójne.
Było dobrze. Już mamy rezerwację za rok. Tylko czy będą grzyby?