Bawaria, dzień 4 – samotność długodystansowca
Autor: Wojtek Sedeńko, kategoria: WIEŚCI, utworzono: 26 wrzesień 2011
Ten dzień prze4znaczyliśmy na zwiedzanie perły Bawarii, baśniowego zamku
Neuschwanstein i okolic. Na miejsce przybyliśmy z rana i po kupieniu biletów do zamku Ludwiczka Szalonego i
Hohenschwangau, okazało się, że mam cztery godziny wolnego (zamki widziałem już wcześniej). Wykorzystałem ten czas aktywnie, zgodnie ze swoim planem i samotnie.
Obszedłem cudowne (i niewielkie) jezioro Alpejskie, obfotografowałem zamek Hohenschwangau, kramy, domy i landszafty. Potem poszedłem pod Neuschwanstein, jeszcze raz zrobiłem kilka ujęć, zszedłem do wodospadu i wdrapałem się na
Marienbrucke, zawieszony na wysokości 80 m nad wodospadem. Wciąż miałem jednak mnóstwo czasu, bo podane w przewodniku dystanse i okresy ich pokonania nijak się mają do rzeczywistości. Zostały sporządzone dla beznogich pełzaczy, nie dla zwykłego piechura.

Dlatego zrealizowałem to, co zawsze chciałem zrobić - wszedłem na czerwony szlak na
Tackelberg wiszący pionowo nad zamkiem i stamtąd zrobiłem piękne panoramy Schwangau.Niezła górka.
Drugą część dnia zaplanowaliśmy w klasztorze
Andechs pod Monachium, najczęściej odwiedzanym klasztorze Niemiec. Kościół w nim jest piękny, ale powodzenie wzięło się ze znakomitego piwa warzonego przez benedyktynów. Robią 6 gatunków Andechsa, a wszystkie można spożyć lub zakupić na miejscu, w dodatku przekąszając grillowaną golonką. W karczmie mieści się jednorazowo kilkaset osób, a starzy bywalcy mają swoje kufle zamknięte w metalowych skrzynkach zamykanych na kłódkę.
Zostaw komentarz