Kolejna antypolska książka w Znaku

Autor: Wojtek Sedeńko, kategoria: WIEŚCI, utworzono: 30 sierpień 2011

Lubię czytać książki historyczne dot. polskich dziejów, napisane z innej, cudzoziemskiej perspektywy. Ale książki rzetelne, a nie dające wnioski trudne do zaakceptowania. Wpadła mi właśnie do rąk książka Najazd 1939, pokazująca kampanię wrześniową oczami niemieckiego historyka, Jochena Bohlera. O ile jego poprzednia książka, Zbrodnie Wehrmachtu była rzeczą wartościową, to obecna ma antypolską wymowę. A Znak lubi takie książki wydawać. Bohler dokumentuje  polskie "zbrodnie" wobec mniejszości narodowej, wyrzucanie z domów, mordy na volksdeutschach, marsze wypędzonych, i zdarza mu się, tymi właśnie faktami, tłumaczyć brutalność żołnierzy niemieckich wobec polskiej ludności cywilnej. Jakby nie było normalne, że kraj znienacka napadnięty, usiłuje oczyścić zaplecze frontu z piątej kolumny i potencjalnych dywersantów (vide amerykańskie obozy dla internowanych Japończyków mieszkających w USA). Czy można się dziwić nienawiści ludności cywilnej, zmuszonej do opuszczania zburzonych domów, rozstrzeliwanej z samolotów, że wszystko co niemieckie traktowała z wrogością? Nikt Niemców do Polski nie zapraszał, a kto mieczem wojuje... Zło tej książki polega jednak na tym, że takie publikacje mogą spowodować, że w następnym pokoleniu zwiększy się liczba osób uważających, że obozy koncentracyjne były polskimi obozami zagłady i tak naprawdę, to my napadliśmy na Niemcy. I znów przypominają mi się słowa Eisenhowera, który wizytując obóz w Niemczech kazał wszystko dokładnie dokumentować, a na pytanie, po co, odpowiedział: "Bo za pięćdziesiąt znajdą się skurwysyny, które to zanegują" (cytat z pamięci).

3 komentarze

mahler:

30 sie 2011 o 15:19.

Według Suworowa to Stalin zaplanował i wywołał II wojnę światową, więc raczej jesteśmy kryci;)Czy my zawsze musimy odbierać każdą krytykę pod naszym adresem jako atak na „polskość”? Przecież nie wszyscy żołnierze byli zbrodniarzami wojennymi! Oczywiście wojnna wyzwala najgorsze instynkty, ale nie dajmy się zwariować. A czy Niemcy mają być potępieni do końca świata i każde kolejne pokolenia mają żyć w poczuciu winy?
Z resztą nie oszukujmy się, w przedwojennej Polsce mieszkała masa ludzi, którym było obojętne czy w Warszawie rządzi Mościcki czy Hitler. Moja prababcia, mieszkana wsi w kieleckim, do śmierci wspominała kulturalneego oficera SS, który co jakiś czas przychodził na obiad, za który zawsze płacił i w rękę całował… A we wsi żyło się spokojnie do czasu jak partyzanci nie zaczęli z lasu wychodzić i „pukać” do Niemców…. Ech… a jak chłopi reagowali w czasie powstania styczniowego?
Ad rem, myślę, że o obozach nikt nie zapomni. Z tego co się ortientuję na terenie dzisiejszych Niemiec też kilka się znajduje. A tam Polacy nijak nie dali by chyba rady założyć;)

Wojtek Sedeńko:

31 sie 2011 o 12:15.

Ha, teorie Suworowa, bardzo pięknie i przekonująco podane, też są znane tylko nielicznym. I pewnie zostaną zapomniane, podobnie jak fakt, że podróż Lenina do Petersburga ze Szwajcarii, w zamkniętym i dyplomatycznym wagonie, załatwili finansiści z Niemiec, którym zależało na jątrzeniu w Rosji. A tak Lenin by nie dojechał na czas. Teorii i spisków jest wiele. Mnie denerwują podobne książki i krzywda, jaką zrobią. To jest po prostu powolne, krok po kroku, odwracanie kota ogonem. W Niemczech dorasta właśnie pokolenie, które nie ma zamiaru kajać się za zbrodnie dziadków. Ono takie książki „łyka”, a my nie robimy nic, aby temu przeciwdziałać.
Nie odbieram tego jako atak na Polskę, ale jako mącenie wody. I może mi się nie podobać. Tak jak nie podoba mi się, że musimy wciąż wszystkich naokoło przepraszać, Rosjan, Ukraińców, Niemców, Czechów, Litwinów, Białorusinów. Nasze podręczniki muszą być poprawne, ich nie. My mamy podawać politycznie poprawną wersję historii, nie raniącą niczyich uczuć, czy to społecznych, politycznych, ekonomicznych czy religijnych, a inni mogą pisać i nauczać swojej historii, krzywdzącej nas bezlitośnie. Nasi sąsiedzi bez wyjątku mają bardzo wysoką samoocenę, są dumni z własnej tożsamości, my wciąż wspominamy klęski, powstania, krzywdy, karmiąc się po cichu mitami, bardzo podkoloryzowanymi. U nas nawet narodową epopeję „Ogniem i mieczem: kręci się tak, by nie obrazić Ukraińców.
A może powinniśmy przestać się wstydzić swojej historii, a być z niej dumni? Jak komuś daliśmy po pysku, to znaczy, że zasłużył. A z sąsiadami trzeba układać sobie stosunki partnerskie. Podobne książki temu przeszkadzają, a Znak w ich wydawaniu naprawdę lideruje.
Polska była przed wojną wielokulturowa i potrafiliśmy znakomicie układać się z sąsiadami, czy to byli Żydzi, Czesi, Słowacy, czy Białorusini. Także Niemcy. To może wrócić, ale nie należy tego narodu wciąż trykać, że egzekucje w Bydgoszczy wzięły się stad, iż Polacy wypędzili volksdeutschów. A bombardowanie Wielunia w pierwszych minutach wojny było pomyłką lub odpowiedzią na jakąś polską akcję.
Ja w każdym bądź razie byłem mocno zniesmaczony, a przecież w tymże wydawnictwie ukazują się też wartościowe książki, które na blogu chwaliłem.

dziki:

7 wrz 2011 o 14:29.

Książki nie czytałem, więc może nie powinienem się na jej temat wypowiadać, ale niedawno w Klubie Trójki była rozmowa z jej autorem:

http://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/429767,Prawdziwe-oblicze-Wehrmachtu

I słuchając audycji, nie odniosłem wrażenia, że jest ona w jakiś krzywdząca dla mnie, jako Polaka. Z bardzo prostego powodu: wszystko jedno jak usprawiedliwiana, zbrodnia jest zbrodnią, i tego autor nie negował. Podobnie: wszystko jedno, że zbliża się front, mordowanie volksdeutschów, nawet jeśli „normalne” w takiej sytuacji, też jest zbrodnią.

A z historii to akurat Polacy są dumni. Tylko, że tak na prawdę słabo ją znają.

Zostaw komentarz