Władca Pierścieni
Autor: Wojtek Sedeńko, kategoria: felietony i recenzje, utworzono: 2 luty 2011
HISTORIA PEWNEGO PIERŚCIENIA
Jedyną wadą Władcy Pierścieni
jest to, że książka jest za krótka - stwierdził kiedyś pewien fan Tolkiena. Taka opinia mogła wyjść z ust namiętnego czytelnika książki telefonicznej Londynu albo fanatyka fantasy, który nie
lubi rozstawać się ze swoimi ulubionymi bohaterami i zmusza autorów do tworzenia kolejnych sequeli. Niewątpliwie oba te rodzaje czytelnika mają ze sobą coś wspólnego - są mianowicie stuknięci.
O ile jednak ta pierwsza lektura może doprowadzić do trwałych zmian w psychice (co owocuje zwykle wyjściem przez okno na setnym piętrze, celem polatania sobie nad miastem), to czytanie fantasy prowadzić może jedynie do uzależnienia i utraty kontaktu z rzeczywistością.
Jako człek wolny od nałogów (z wyjątkiem kilku, zupełnie marginalnych, bo prowadząch jedynie do otorbienia trzustki i znaczącego podwyższenia liczby narodzin), postanowiłem więc nie czytać
Władcy Pierścieni po raz drugi, a napisać o tej legendarnej książce z perspektywy 20 lat, jakie minęły od lektury. Pomyślałem, że jeżeli do dzisiaj pamiętam z niej sporo, to dobrze świadczy o powieści. Fakt, że kilka lat temu przeczytałem obszerne fragmenty nowego przekładu trylogii, ale zwracałem uwagę raczej na robotę tłumacza, niż na akcję.
Czym jest
Władca Pierścieni!
Epicka, wspaniała opowieść o męskiej przyjaźni, bohaterstwie, poświęceniu w imię powszechnego dobra, o walce ze złem, w której dobro - skazane z pozoru na porażkę - wygrywa w wielkim finale, dzięki męstwu maluczkich - tak
twierdzą fanatyczni zwolennicy powieści.
Kwartet kurdupli, w otoczeniu zgrai zabijaków, pod wodzą starego magika iluzjonisty przemyka się wśród hord przygłupów pochodzenia zwierzęcego, celem spuszczenia na dno aktywnego wulkanu wyrobu jubilerskiego miernej jakości - tak powiedzą malkontenci, którym nie w smak wielka popularność książki (fakt, że WP wybrano w Anglii książką stulecia, doprowadził tamtejszą krytykę literacką do białej gorączki: rozpisano następne ankiety i w nich ponownie zwyciężył Tolkien).
Trylogię kupiłem w antykwariacie za duże, jak na ówczesne czasy (późny Gierek), pieniądze, zachęcony wspaniałymi opiniami znajomych. Lektura pierwszej księgi szła mi jak po grudzie - jako miłośnik SF, mocno stąpający po ziemi, długo nie mogłem przekonać się do krasnali (jak było w wierszu inwokacji pierwszego wydania), elfów i hobbitów. Ale gdzieś tam, w okolicy karczmy w Bree, zaskoczyłem i dalej już poszło. Była to pierwsza książka fantasy, z jaką się zetknąłem i mam wrażenie, że każda następna, jaką przeczytałem, zwykle celowała w Śródziemie lub okolice. Wydaje mi się, że Tolkien, pisząc
Hobbita i
Władcę Pierścieni sprawił swoim następcom, pisarzom fantasy, sporego psikusa. Jako wysokiej klasy lingwista, znawca mitów i literatury staroangielskiej stworzył (a zajęło mu to lat kilkanaście - kogóż dzisiaj stać na tak długi proces twórczy?) dzieło, które nie tylko dało podwaliny pod współczesną fantasy (znawcy zaraz będą na mnie wieszali psy, wskazując Morrisa, Lewisa, Lorda Dunsany’ego i innych), ale w dodatku z miejsca wyzuł gatunek z wielu pomysłów. Oczywiście nie było to zamiarem Tolkiena,
Hobbita pisał dla swych dzieci, a sukces powieści zaskoczył go i dopiero naciski czytelników skłoniły go do napisania ciągu dalszego - „poważnej" powieści, w którą włożył całe swoje serce, kunszt, lata badań nad starymi językami, wiedzę na temat baśni i mitów.
Powstało z tego dzieło ponadczasowe, przełożone na wiele języków i wydane w wielomilionowych nakładach. Dzieło, które porusza czytelników i spowodowało wielkie zainteresowanie życiem i pozostałą twórczością Tolkiena. Działają stowarzyszenia, odbywają się zloty miłośników
Władcy Pierścieni, dyskutuje się o przekładach, niuansach, podwójnych dnach i znaczeniach tej prozy.
Ta wieloznaczność opowieści, możliwość różnorakiej interpretacji zapewnia wielką frajdę badaczom. Dla poszukiwaczy akcji, batalistyki i grozy będzie to wspaniała powieść drogi - bractwo złożone z przedstawicieli różnych ras Śródziemia, będące ostatnią nadzieją sił Dobra, przedziera się przez dzikie krainy, nad i pod górami, przez rwące rzeki, prapuszcze i dzikie stepy, by zniszczyć Pierścień dający władcy Ciemności szansę na zwycięstwo nad światem. Bractwo rozdziela się, rozchodzi po kontynencie, wszędzie doprowadzając do wrzenia wśród ludności i nawołując do walki ze złem. Nic dodać, nic ująć - same archetypy. We
Władcy Pierścieni każdy dostanie coś dla siebie. Lingwiści - wymyślone języki, krytycy - archetypy, młodzież - akcję, romantycy - miłość, itd. Język Tolkiena jest bardzo plastyczny, barwny, opisywana scenografia pełna szczegółów aż do n-tego planu (wielkie ułatwienie dla filmowców), autor kapitalnie stopniuje napięcie, wie, gdzie rozbawić czytelnika, a gdzie machnąć macką grozy. To właśnie pozostało mi w pamięci z lektury sprzed lat. Plastyczna i kompletna wizja świata obcego, ale jakby znanego, mnóstwo pozytywnych emocji i kilkanaście wspaniałych scen. Pamiętam wewnętrzną walkę Froda z niechcianym, ale przyjętym godnie losem Powiernika, pamiętam wpływ Pierścienia na Bilba i Boromira. Pierścień to władza, lep, najsilniejszy afrodyzjak świata, łamacz charakterów i moralnych kręgosłupów.
Irytowała mnie za to jednoznaczność światopoglądów bohaterów. Zły to zły, dobry to dobry, i basta. Żadnych odcieni szarości, kompromisów, wątpliwości. Linia graniczna została wręcz wypalona w umysłach bohaterów. Jedynie Boromir i Eowina przypominali ze swoimi słabościami i namiętnościami ludzkie istoty, a nie zimne automaty. A także swojskie hobbity, ale cała ich kraina, Shire, pochodziła jakby z innej bajki (co bardzo widać w filmie). Więc nic dziwnego, że niziołki wydawały mi się postaciami ulepionymi z innej gliny.
Gdy tak pozbierać te elementy i wątki do kupy, to nic dziwnego, że historia pewnego pierścienia weszła do światowego kanonu, urzekła tysiące, a znana jest przez miliony. I święci na świecie triumfy od lat 50., stała się kultową jeszcze za życia Tolkiena, a teraz, tuż za progiem XXI wieku, przeżywa renesans. Kto wie, może teraz właśnie ta jednoznaczność podziału na Dobro i na Zło przyciąga do
Władcy Pierścieni nowych czytelników? Tych mających dość świata pełnego kłamstw, obłudy, hipokryzji i oszustwa.
Wojtek Sedeńko
Zostaw komentarz