Robert Sheckley, 1997

Autor: Wojtek Sedeńko, kategoria: artykuły, utworzono: 27 styczeń 2011

Robert Sheckley to pisarz w Polsce bardzo popularny. W czasach, gdy fantastyka amerykańska docierała do nas mocno cenzurowanym strumieniem, opowiadania Sheckleya drukowane w nielicz­nych antologiach typu „Rakietowe szlaki” czy „Kroki w nieznane”, wyrobiły mu opinię pisarza mar­kowego. Błyskotliwe, zwięzłe, pomysłowe i dowcip­ne, znalazły wielu zwolenników. Dziwiono się, dla­czego Sheckley to pisarz nie nagradzany, próżno by go szukać wśród laureatów prestiżowych nagród. Teraz, gdy otwarto przed nami możliwość poznania całego dorobku ulubionych za PRLu autorów zachodnich, okazało się, że tylko niewielu z nich sprostało naszym oczekiwaniom. Z pewnością zaszkodziło to Sheckleyowi, bo poznawszy jego całą (prawie) twórczość, już tak chętnie nie stawiamy go w czołówkach czytelniczych rankingów.

Okazało się bowiem, że Robert Sheckley jako pisarz ma dwie twarze, jak ten bandzior z historyjek o Batmanie. Z jednej strony jest autorem kilkunastu znakomitych opowiadań (wszystkie powstały jednak w latach 50.), z drugiej twórcą słabych, bądź ewidentne złych powieści, w których trudno doszukać się finezji i humoru, obecnych w krótkiej formie.

ROBERT SHECKLEY urodził się w 1928 roku. całe życie spędził w Nowym Jorku, tu zdobył wykształcenie, tu mieszka od urodzenia. Zadebiutował opowiadaniem „Final Examination” w 1952 ro­ku, opublikowanym w magazynie „Imagination”. Jego twórczość można podzielić na trzy, wyraźne etapy: lata 50., lata 60 i… później.

W latach pięćdziesiątych Sheckley pisał bar­dzo dużo opowiadań do magazynów science fiction. największą sławę przyniosły mu te, które publikował w „ Galaxy SF”. I te opowiadania są najbardziej zna­ne. Opierały się na oryginalnym pomyśle, zaskakują­cej, nierzadko dowcipnej puencie. Takie opowiadania jak „ Duch V” (agencja adaptowania planet wyru­sza w świat, w którym straszy i okazuje się, że w powietrzu jest jakiś czynnik, który materializuje podświadome fobie i strachy, ale badacze radzą sobie z problemem w jedyny możliwy, zapamiętany z dzieciństwa, sposób: chowając głowę pod kocem). „Bezgłośny pistolet” (badacz planetarny zaopa­trzony zostaje w bezgłośną i bardzo wydajną broń. która eliminuje dzikie zwierzęta setkami, ale nie wywołuje ich strachu, gdyż czyni to bezgłośnie, w związku z czym skuteczniejsza jest zwykła broń palna, która swym hukiem wywołuje strach napastni­ków), „Zwiadowca minimum” (o nieudaczniku wysłanym do przygotowania planety na przybycie kolonistów, którego błędy poprawia super robot. w trakcie jednak jak rośnie doświadczenie zwiadow­cy, robot popełnia za niego błędy) na stałe weszły do kanony fantastyki.

* W latach sześćdziesiątych Sheckley zabrał się za pisanie powieści, zgodnie z trendem w świato­wej fantastyce. Były to bowiem lata, gdy zaczęto wydawać masowo książki science fiction (do lat 60. Fantastyka była domeną magazynów SF, wydawni­ctwa zwarte pojawiały się sporadycznie). I tu okazało się, że talent Sheckleya do pisania kapitalnych krót­kich historyjek, całkowicie nie sprawdza się w dłuż­szej formie. Pisarz zgubił gdzieś lekki styl, dowcip, wdając się w poplątane i niejasne intrygi, metafi­zyczne rozważania. Nie odnosząc sukcesów, w na­stępnych latach Sheckley – najkrócej mówiąc – po­czął na laurach. Jeśli kogoś interesuje najlepsza twórczość Sheckleya, to wystarczy zapoznać się z 5 tomowym zbiorem jego opowiadań „The Collected Short Stories of Robert Sheckley” wydanym w 1991 roku.

Przyjrzyjmy się dorobkowi książkowemu pisa­rza. W 1954 roku ukazał się zbiór „Untouched by Human Hands”, uznany za jeden z najlepszych debiutanckich zbiorów opowiadań w historii science fiction. Zawiera kilka historyjek, które weszły do kanonu fantastyki. Między innymi „Potwory” z 1953 roku czy „Specjalista” (też z 1953), gdzie Galaktyka, zamieszkana przez mnóstwo rozumnych ras, zdolnych do łączenia swoich specjalistycznych funkcji w statki kosmiczne, poszukuje rasy zdolnej do poruszania takowym pojazdem; pada oczywiście na nas – ludzkość uważana jest zresztą w wielu opowia­daniach Sheckleya za pępek wszechświata. Zbiór zawiera też „Siódmą ofiarę”, sfilmowaną w 1966 roku jako „La Decime Victim”. Następne zbiory Sheckleya, równie udane, to: „Citizen in Space” (1955, Obywatel Galaktyki); „Pilgrimage to Earth” (1957), „Notions: Unlimited” (1960), „Storę of Infinity” (1960, Magazyn nieskończoności), „Shards of Space” (1962, Odłamki kosmosu). Ugruntowały one opinię Sheckleya, jako twórcy świetnych shortów. Potem ukazywały się już raczej kompilacje starych opowiadań: „The Robert Sheckley Omnibus” (1973), „Is THAT What People Do?: The Selected Short Sto­ries” (1984) i wspomniany na wstępie wybór pięciotomowy. Robert Sheckley wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że pisanie owych opowiadań bardzo go rajcuje, a humor i niespodziewane zakończenia służą do: „spentowania niebezpieczeństw życia w XX wieku”.

Przejdźmy teraz do powieści. Najpopularniej­sza jest chyba „Nieśmiertelność na zamówienie” („Immortality Delivered”, publikowana w prasie w la­tach 1958-1959 jako „Time Killer”), którą sfilmo­wano w 1992 roku pod tytułem „Freejack” – jedną z głównych ról zagrał w tym filmie Mick Jagger. Opo­wiada o zrujnowanej ekologicznie Ziemi XXII wieku, gdzie bogacze przedłużają sobie życie wymieniając co jakiś czas cielesną powłokę na zdrowszą i młodszą. A ponieważ zdrowe ciała w tym stuleciu są rzad­kością, istnieje organizacja dostarczająca ciał do reinkarnacji z przeszłości Ziemi. Aby proceder taki nie został wykryty współczesnym, kradnie się ciała osób, które giną w wypadkach – główny bohater Thomas Blaine, na którego ciało istnieje kontrakt, jest kierowcą rajdowym i ginie w wypadku samochodowym.

Inną w miarę udaną powieścią Sheckleya, jest „Planeta zła” („The Status Civilization”, 1960) o wię­ziennej planecie, gdzie konformizm oznacza bycie złym do szpiku kości.

„Zwichrowany świat” („Mindswap”, 1966) to już znacznie słabsza książka, jej pomysł opiera się na możliwości podróżowania bez przemieszczania ciała, samą duszą – biuro podróży załatwia międzyplanetarny transfer dusz i możesz poznać Marsa, znajdując się w ciele Marsjanina. Bywają jednak biura podróży – co znamy z własnego podwórka – bardzo niesolidne i na takie natrafia Martin Flynn, który właściwie zostaje eksmitowany z własnego ciała i rozpoczyna reinkarnacyjny pościg za złodziejami cielesnej powłoki.

Pomysły Sheckley nadal ma, jednak nie potrafi wykreować dobrego bohatera, który jest u niego po prostu zawsze nijaki, naiwny. W opowiadaniach to nie przeszkadza, bo ich krótkość i zaskakująca puenta wystarczały do przykucia uwagi czytelnika. Powieść wymaga od pisarza lepszego rozplanowa­nia pomysłów, większej ilości bohaterów, nadania im indywidualnych rysów – samo rozwinięcie akcji i za­kończenie nie wystarczy, powieść musi mieć środek, inaczej znuży. Atak właśnie jest z większością powieści Sheckleya.

„Wymiar cudów” („Dimension of Miracles”, 1968) to kiepsko napisana historia Thomasa Carmody’ego, typowego Amerykanina, rzuconego przez okrutny los w wir galaktycznych rozgrywek, gdzie musi uciekać poprzez alternatywne światy przed obcym prześladowcą.

W latach 70. Sheckleyowi nie udaje się popra­wić swojego wizerunku, w dodatku pisze już rzadko. „Opcje” („Options”, 1975) to trudna, chaotyczna powieść o kosmonaucie, którego statek rozbił się na pustkowiu niezamieszkałej planety i wraz z robotem udaje się na poszukiwanie pomocy. Podróż zamienia się w koszmar, bohater powoli traci zmysły, w do­datku robot jest zaprogramowany do trochę innych zadań, niż te które ich czekają.

„Potrójna reintegracja” („The Alchemical Marriage of Alistair Crompton”, 1978) to historia paranoidalnego schizofrenika, na którym dokonano kiedyś operacji rozszczepienia trzech osobowości, dwie z nich – jedną o morderczych instynktach – umiesz­czono na odległych planetach. I Alistair Crompton postanawia pewnego dnia, jest wszak paranoikiem, odzyskać brakujące cząstki swojego „ja”, gdyż z up­ływem lat czuje się coraz bardziej niepełny.

Inne powieści Sheckleya to „Dramocles: An Intergalactic Soap Opera” (1983) i seria Victim, będąca powieściowym rozwinięciem opowiadania „Siódma ofiara”: „The Tenth Victim” (1966), „Victim Prime” (1987) i „Hunter Victim” 1988.

Zwykło się mówić o jakimś pisarzu, że pewnie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i na pewno o nim usłyszymy jeszcze coś dobrego, jako o twórcy, ale w przypadku Sheckleya można chyba powie­dzieć, że powiedział już wszystko. Ale jego zasług – za napisanie wielu świetnych opowiadań – nie można pominąć.

Wojtek Sedeńko, 1996

Zostaw komentarz