Pierwszy wywiad z Markiem Oramusem, 1995
Autor: Wojtek Sedeńko, kategoria: DZIAŁALNOŚĆ, utworzono: 3 styczeń 2011
Marku, czy pamiętasz swoją pierwszą książkę SF? Tę, która zaraziła Cię bakcylem?
Byli to Astronauci Lema. Kiedy byłem w 7 klasie, „Świat młodych” wydrukował fragment tej powieści. Zauroczyła mnie. Kolega, z którym siedziałem w ławce (nazywał się nomen omen Marek Nowakowski) powiedział, że ma tę książkę w domu. Przyniósł mi – i tak się zaczęło.
Który podgatunek fantastyki preferujesz i dlaczego?
Lubię twardą, problemową SF, silnie związaną z rzeczywistością, mierzi mnie puste bujanie. Zdaję sobie jednak sprawę, że literatura „mojego” typu cieszy się mniejszym zainteresowaniem i wkrótce zejdzie na margines. Ludziom po prostu nie chce się myśleć, górę bierze przyzwyczajenie do łatwizny i bełkotu.
Podaj 10 tekstów, Twój kanon SF, który zabrałbyś na bezludną wyspę.
Nie wiem, czy na bezludnej wyspie jest tyle czasu na czytanie. Robinson czytał tylko to, co sam napisał w dzienniku. Wziąłbym parę powieści Lema, ze dwie Dicka, ale nie wyobrażam sobie, żeby zostawić np. Wesołe przygody Robin Hooda Howarda Pyle’a, O dwóch takich co ukradli księżyc Makuszyńskiego, Przygody Sindbada Żeglarza Leśmiana czy Robinsona Cruzoe właśnie.
Masz za zadanie zrobić z dyletanta – fana SF, którą książkę podsuwasz mu w pierwszej kolejności?
Robi się to w bardzo prosty sposób : dyletanta poi się pivem (oczywiście za jego własne pieniądze). Pod wpływem piva jego mózg, do tej pory przypominamy beton, nabiera stopniowo lotności. Zarazem świat ukazuje mu raz po raz oczywiste dla wtajemniczonych aspekty fantastyczne. W trakcie rozmowy formujemy psychikę dyletanta do pożądanego kształtu. Gdy się uformować nie da (bywa i tak), poprzestajemy na samym spożyciu eliksiru.
Twoje typy wśród autorów krajowych?
Ziemkiewicz w SF i Sapkowski w fantasy. Groźny będzie już wkrótce Huberath.
Ulubieni autorzy, nie tylko SF.
Moja wielka piątka: Lem, Chandler, Dick, Vonnegut, Vargas Llosa. Ale jest wielu autorów jednej książki, np. Berger (Mały wielki człowiek).
Krótko, w jakim kierunku pójdzie, twoim zdaniem, fantastyka. Które podgatunki zdominują w najbliższych latach?
Niestety, w kierunku łatwizny i folgowania głupocie. Będzie to wstęp do powszechnej restauracji analfabetyzmu i nawrotu barbarzyństwa. Wcześniej przewiduję powrót do fantastyki naszych „dawnych wielkich”: Żwikiewicza, Wnuka-Lipińskiego, Wiśniewskiego-Snerga.
Co sądzisz o fandomie?
Nie czuję silnych związków z fandomem. Fandom ma rację bytu, gdy służy interesom zwykłych ludzi, ale kiedy jego przedstawiciele czują się powołani do wyrokowania np. w mojej osobistej sprawie, wzruszam ramionami i idę się napić. Na jednym z Nordconów sądzono mnie z pompą za bezmiar krzywd wyrządzonych niejakiemu Kotarskiemu; gdy natomiast niejaki Świtniewski okradł Eurocon, nikt nie powiedział mu złego słowa. Prominenci fandomu rozgrywając własne interesy zachowują się czasem jak dzieci.
Ulubiony napój.
Sok owocowo-warzywny EB.
Co lubisz, poza fantastyką i piciem w/w napoju?
Seks jest tu dobrą i zdrową propozycją. Marzę o połączeniu trzech dziedzin, z których każda chce człowieka zaanektować dla siebie: nakryć się kobietą, czytać książkę SF i jednocześnie pociągać z kufla. Można by wtedy powiedzieć: Oramus est homo divisus in partes tres.
Olsztyn, 1995